Data: 2009-03-14 20:29:49
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>
Od: "R" <...@...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "medea" napisała w wiadomości
news:gpg4fj$j4c$1@news.onet.pl...
> michał pisze:
>
>> Natomiast do zniechęcania jestem bardzo daleki. Zresztą wiesz, bo
>> rozmawialiśmy już kiedyś na ten temat. Uważam, że mógłbym kogoś
>> skrzywdzić w ten sposób. Sprawy w związkach partnerskich powinny byc
>> rozwiązywane między partnerami wyłącznie.
>
> Sytuacja, o której pisałam, jest trochę inna. Te osoby dopiero co się
> poznały i można śmiało powiedzieć, że właściwie to się nie znają. No i ja
> wypowiadam swoją opinię (pierwsze wrażenie) tak, jakbym to ja była główną
> zainteresowaną. Nie potrafię się od tego uwolnić.
Dopóki nie narzucasz nachalnie swojego zdania to chyba wszystko jest w
porządku.
Miałam podobnie z moją najlepszą koleżanką tj. powiedziałam co myślę o jej
nowopznanym wtedy chłopaku (do dziś go nie lubię i uważam, że zupełnie do
siebie nie pasują) co wcale nie przeszkodziło jej zaręczyć się z nim po
miesiącu znajomości i szybko wyjść za niego za mąż. Było to z 8 lat temu - a
ona do dziś utrzymuje, że są razem szczęśliwi - i nie mam najmniejszych
powodów do tego, żeby jej nie wierzyć :). Ona z kolei nie lubi mojego męża.
Cóż jeżeli chodzi o mężczyzn mamy najwidoczniej inne gusty - bywa ;).
> Co do swatania to często jest tak, że z boku lepiej widać, czy osoby do
> siebie pasują.
Nie zgodzę się z tym. Jeżeli osoby uważają, że do siebie nie pasują to nie
pasują bez względu na to jak to z zewnątrz wygląda. Nieco inaczej jest w
drugą stronę: z zewnątrz łatwiej jest zobaczyć, że związek nie wyjdzie (ale
tego też się nie da zawsze przewidzieć).
> Sami zainteresowani zwykle kierują się bardzo subiektywnymi odczuciami,
> np. są aktualnie bardzo samotni, potrzebują obok siebie kogoś i decydują
> się na kogokolwiek. Z takiego podejścia jednak często nie wychodzi nic
> dobrego. Co innego, jeśli ktoś ma na tyle dużo dystansu do samego siebie,
> że zdaje sobie z tego sprawę i zakłada, że może się mylić. Gorzej, jeśli
> ktoś zwykle wpada jak śliwka w kompot i to w dodatku z deszczu pod rynnę.
> No a niestety taki przypadek znam i bardzo nad tym boleję.
Tutaj to jest przykład raczej na antyswatanie :). I tyle właśnie można
zrobić: powiedzieć to co się widzi/sądzi i pozostawić decyzję
zainteresowanym.
R.
|