Data: 2009-03-14 20:18:09
Temat: Re: Coś na Walentynki ;>
Od: "R" <...@...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "medea" napisała w wiadomości
news:gpdgn2$9l5$1@news.onet.pl...
> michał pisze:
>
>> O to właśnie chodzi i naprawdę trudno jest wyczaić te granicę między
>> naszą powinnością pomagania, a uszczęśliwianiem na siłę. Ustalenie jej w
>> wielu przypadkach nie jest takie proste.
>
> Czasami, kiedy się jest z kimś bardzo mocno związanym, np. z kimś z
> rodziny, trudno oddzielić dobro własne od dobra tej drugiej osoby.
A jeżeli chodzi o własne dziecko - tutaj dopiero jest poważny problem. Z
oddzielaniem tego dobra.
Dzieci powinny chcieć dokładnie tego samego co my ;).
> I niestety często się tym kierujemy w dawaniu rad.
Jeżeli wszyscy zainteresowani są tego świadomi to to chyba nie jest
niestety.
> Taka bliska osoba pyta, co sądzisz o jakimś mężczyźnie, a ja mówię prawdę,
> że mi się nie podoba.
Skoro sama zapytała ;).
A poważnie sądzisz, że lepszym wyjściem w takiej sytuacji byłoby
skłamanie/odpowiedź wymijająca?
> I robię to świadomie, bo nie chcę, żeby się z nim wiązała. Nie namawiam,
> ale tak po cichu zniechęcam. Lepiej na pewno byłoby spojrzeć z perspektywy
> tej osoby, której się radzi, ale nie zawsze się to udaje.
Ja myślę, że wręcz się nie da. I trzeba mówić to co się uważa - ta druga
osoba posłucha, przemyśli i zrobi co uzna za stosowne. Przynajmniej jeżeli
sie tylko zasiewa ziarnko niepewności a nie próbuje zmusić do podjęcia
decyzji uznanych przez siebie za słuszne.
> Mojego ojca z kolei bardzo zachęcałam do związania się z kobietą, którą
> poznał przez internet. Jest IMO naprawdę wspaniałą kobietą i wydawało mi
> się czymś nadzwyczajnym poznać w tak późnym wieku kogoś niemal idealnie
> pasującego (tak to wygląda z zewnątrz oczywiście). Ale niestety nie udało
> mi się.
Może jednak od wewnątrz to inaczej wyglądało i wcale do siebie tak bardzo
nie pasowali.
> Tyle tylko, że są przyjaciółmi.
No to jeszcze nic straconego :)
R.
|