Data: 2005-01-31 16:18:58
Temat: Re: Czy można żyć szczę?liwie bez miło?ci?
Od: "kolorowa" <v...@a...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Neokaszycha" wrote
> Ranił ją (według mnie) swoim milczeniem i brakiem poparcia w ważnych dla
> niej sprawach. Podporządkowany całkowicie despotycznej, pewnej siebie,
> rozchwianej matce. Matka przekazywała córce negatywne komunikaty na temat
> jej osoby od zawsze. Rok starszy brat- to był ktoś. Ona była nikim. Moja
> przyjaciólka żyje w przekonaniu, ze dokładnie wszystko zawdzięcza matce
(nie
> rodzicom) - tylko matce i bez jej pomocy zginie marnie. Co w moim odczuciu
> jest bzdurą i ona świetnie dałaby sobie radę bez niej.
Dałaby? Czy w takim razie wciąż jest w jakiś sposób zależna od matki? Czy
też rolę matki przejął mąż? Bo rozumiem, że tu tkwi istota rzeczy. Że Twoja
przyjaciółka bez akceptacji najpierw matki, teraz męża, czuje sie nikim.
Czuje się niewarta miłości. Nie ma pojęcia, jak na nią zasłużyć i straciła
wiarę, że kiedykolwiek będzie w stanie. Nie wiem, czy warto ją przekonywać,
że jest kochana. Bo dopóki będzie zależna od cudzej miłości, będzie się tak
huśtać od euforii - do deprechy, gdy tylko zauważy jakikolwiek objaw
zidentyfikowany przez nią jako objaw odrzucenia. Zdecydowanie warto pomóc
jej w szukaniu zdarzeń świadczących o tym, że umie radzić sobie sama. I jak
najczęściej kierować ją w stronę przekonania, że ważna jest sama dla siebie.
Że to jak jest ważna, nie zależy od tego, co zrobią czy powiedzą inni -
nawet jeśli są to najbliższe jej sercu osoby. To nie znaczy, że to nie może
czy nie powinno boleć. Oczywiście, że może i że zwykle boli. Ale nie ujmuje
jej znaczenia.
> Chyba to drugie jeśli już. Bardziej prawodopodobne. A może po prostu bał
> się, że jak postawi się matce to przegra i wolał nie ryzykować.
Być może jedno i drugie. Gdyby w miarę obiektywnie oceniał swoje wady i
zalety, raczej IMO nie dałby się tak podporządkować żonie, a przynajmniej
wspierał córkę - chociażby po kryjomu, jeśli tak bał się żony. Obawiam się
jednak, że on się z żoną zgadzał w ocenie własnych i córki wad. Bo rozumiem,
że zdaniem matki zalet nie posiadali.
Małgośka
|