Data: 2005-02-01 07:31:40
Temat: Re: Czy można żyć szczęśliwie bez miłości?
Od: "Basia Z." <bjz@USUN_TO.poczta.onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "proxy11" :
> Mam nadzieje, żę te przemyślenia coś wam dadzą. Wiem, że dywagowanie bez
> konkretnych, prawdziwych
> przykładów ma w sobie małą moc. Macie więc prawdziwy przykład. Pytanie,
czy
> np. mógłbym
> rozciągnąć akceptację swojego związku o jeszcze inne rzeczy, np,. o inne
> osoby, itd. To trudne
> pytanie i trudna odpowiedź. Myslę, że wolę jednak żebyśmy się rozumieli a
> nie budowali właśnie
> fikcję na wyobrażeniach społecznych, czy kulturowych. Na razie nie ma się
> nad czym zastanawiać.
> Poza tym dzieci jak widzą, żę jest ok. to od razu inaczej się czują i
> rozwijają.
>
Zgadzam się z tym co piszesz.
Jak patrzę na siebie to widzę ze mój długoletni związek tez opiera się na
wzajemnej akceptacji swoich odrębności i akceptacji tego, że każdy ma prawo
do realizacji swoich zainteresowań, również poza związkiem.
Kiedy czasem o tym zapominamy (jedna lub druga strona) to jest od razu powód
do kłótni i "cichych dni". Dawniej było tak częściej, latami dochodziliśmy
do tego zeby to zrozumieć.
Jednocześnie pewną równowagę uzyskałam dopiero po akceptacji siebie - taką
jaką jestem.
A uzyskałam to poza małżeństwem - poprzez swoją pracę, poprzez grupę
przyjaciół, którzy mnie lubią.
Też latami do tego dochodziłam, kiedyś byłam strasznie zakompleksioną i
niepewną siebie panienką ;-)
Trudności (brak pieniędzy, problemy) uważam za rzecz obiektywną i uważam, że
wcale nie wynikają z tego że jestem nieudacznikiem.
Mojemu mężowi czasem tego jeszcze brakuje, dlatego każde niepowodzenie
bardzo silnie przeżywa.
Pozdrowienia.
Basia
|