Data: 2005-02-01 11:04:48
Temat: Re: Czy można żyć szczęśliwie bez miłości?
Od: "kolorowa" <v...@a...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"medea" wrote
> Pozwolę się tu wtrącić :-). Może być też tak, że ta dziewczyna
> podświadomie, ale celowo, wybrała sobie właśnie takiego partnera, który
> by - lekceważąc ją, poddając wciąż w wątpliwość jej wartość - powielał
> schemat, w którym nauczyła się żyć jako dziecko u swoich rodziców.
> Wybrała kogoś takiego właśnie, kogo za "lepszego" od siebie uważała lub
> kto po prostu dawał jej do zrozumienia, że jest tym "lepszym" - w takim
> modelu ona po prostu potrafi się "poruszać".
Ja też jestem przekonana, że wybrała na męża kogoś "lepszego". Z tego, co
pisze Kaśka, wnioskuję, że on uważał się za lepszego od innych.
Niekoniecznie dawał przyjaciółce Kaśki do zrozumienia, że jest lepszy od
niej. Przypuszczam, że nie musiał. Że widział w niej swoje "lepsze" odbicie,
bo ona widziała w nim kogoś lepszego. Wydaje mi się też, że właśnie tym
różnił się od jej matki, że okazywał jej swoją miłość. I ona dzięki tej
miłości, wreszcie poczuła , że jest coś dla kogoś warta. Dlatego jest tak
bardzo od niej zależna. W momencie gdy mąż zaczął z niej szydzić czy
jakikolwiek sposób dokuczać, dawać do zrozumienia, że nie spełnia jakichś
jego warunków - innymi słowy: zaczął traktować ją podobnie jak jej matka -
lęki związane z matką i brakiem poczucia pewności siebie i swojej wartości -
uderzyły ze zdwojoną siłą.
Wydaje mi się bardzo ważne, żeby Twoja, Kasiu, przyjaciółka postawiła się
mężowi. Wiem, że to wymaga wielkiej odwagi i samozaparcia, ale myślę, że to
podstawowa rzecz, bo jej mąż się nie zmieni, nie stanie się nagle łagodnym,
ciepłym misiem. Nie zmieni wyobrażenia o sobie, nie stwierdzi, że jest
gorszy niż mu się wydawało. To ona musi mu dorównać. Ona powinna wymusić na
nim traktowanie jej jak równej sobie. Najpierw najprawdopodobniej wbrew
sobie. Potem powoli zacznie się przekonywać do nowej wersji własnej osoby:)
Małgośka
|