Data: 2017-02-25 12:42:42
Temat: Re: Drożdże w płatkach
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pani Ewa napisała:
>> Znajoma weganka pokazywała mi kiedyś jak wyciągnąć gluten z surowego
>> ciasta pszennego. Żeby go potem zjeść ze smakiem.
> A dała chociaż spróbować tego glutenu? Podzieliła się tym smakiem?
Podzieliła. Inaczej być nie mogło -- czynności tej dokonała u mnie
w domu i z mąki mojej. Na gościnnych występach będąc niejako. Ten
gluten był w postaci jakichś takich farfocli. Trafił potem do gara
i robił za frakcję pośrednią między emulsją sosu, a elementami
stałymi, takimi jak warzywa, czy co tam jeszcze było.
Operacja wygląda na dosyć prostą. Najpierw robi się gęste ciasto,
dobrze je wyrabia, wygniata i wyciąga. Potem dwa kawałki tej masy
myje się pod kranem, pocierając je o siebie jak praczka pranie.
Skrobia jest wypłukiwana i idzie precz, a na powierzchni ciasta
pozostająą takie kłaczki. Te przy dalszym pocieraniu odpadają i
trafiają do podstawionego sita.
Podkreślam jeszcze raz, że sam tego nie robiłem, tylko oglądałem.
Na słowo uwierzyłem, że to gluten. Ale chyba faktycznie on, bo cóż
innego. W każdym razie dobre to było, może kiedyś nawet spróbuję
takie pranie sam zrobić.
>> Toż akurat drożdże cieszą się opinia paskudztwa, tak w smaku, jak
>> i w zapachu. Ja tej opinii nie podzielam, mnie nie przeszkadza
>> zbytnio, gdy coś "zalatuje drożdżami", ale to ja jestem wyjątkiem.
> Nie jesteś. Smak i zapach drożdży (piekarskich) nie dość, że mi nie
> przeszkadza, to wręcz uwielbiam. Zwłaszcza jak już trafią do piekarnika.
Nie twierdzę, że jedynym wyjątkiem. Robię czasem szybki napój z drożdży.
Łyżka drożdży, łyżka cukru zostawione na chwilę razem, by się towarzystwo
mogło rozruszać i rozpuścić. Potem szklanka letniej wody. A jak się
całkiem rozochocą przez następne kilkadziesiąt minut -- to do lodówki.
>> Jeszcze mają one taką opinię, że coś złego człowiekowi we środku
>> mogą zrobić, gdy się tam dostaną. Za to jak się je utrupi i połknie,
>> to w znieżywionej postaci cennych składników dostarczają. W to też
>> do końca nie wierzę. To znaczy w to pierwsze. Znaleźć się w moim
>> wnętrzu -- to nie jest to, o czym taki drożdż marzy. Jeśli się tam
>> dostanie, to prędzej padnie martwy niż zdąży narozrabiać. Środowisko
>> tam dla niego mało przyjazne. Nie wzbraniam się przed zjedzeniem od
>> czasu do czasu nawet większych ilości żywych drożdży.
>
> Kiedyś krążyła opinia, że picie świeżych drożdży rozpuszczonych
> w mleku dobrze wpływa na skórę, czy wręcz leczniczo działa na
> trądzik młodzieńczy.
Trądzik młodzieńczy to poważna choroba. A takie wymagają poważnych
terapii. Poważne lekarstwo musi być paskudne. I temu podejrzewam
służy pomysł rozpuszczania drożdży w mleku i -- brrr -- picia tego.
To co opisałem wyżej skuteczność ma taką samą, za to dobre jest.
> A jeśli chodzi o działanie we wnętrzu, to IMO takie na świeżo spożyte
> drożdże powodują efekt podobny do wypicia butelki wody gazowanej.
I tylko taki. Gdyby spożyte w ilości trzech łyżek drożdże pracowały
do końca, lub chociaż do emerytury, to by wytworzonym gazem dało się
wypełnić spory balon.
Jarek
--
Był pogodny wiosenny dzień
Tłum ludzi falował wkoło.
Biały balon rzucał cień,
Pilot śmiał się wesoło
|