Data: 2004-03-10 15:45:36
Temat: Re: Dylemat ... ?
Od: Gosia <x...@y...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Niedawno prowadzałam burzliwą :) konwersację z koleżanką na taki oto temat:
> czy małżeństwo powinno dawać szczęście czy też jest to bardziej umowa
> pomiędzy dwojgiem osób mająca na celu wspólne radzenie sobie z trudami życia
> i wychowaniem dzieci?
>
> Oczywiście ideałem było by połączenie tych dwóch spraw jednak w życiu bywa
> różnie.
> Załóżmy że jeden z małżonków czuje się nieszczęśliwy w związku i myśli o
> rozstaniu. Moje pytanie brzmi czy ma moralne prawo odejść rozbijając tym
> samym rodzinę a co z tym idzie uniemożliwiając dziecku normalne dzieciństwo?
> Nie chodzi tu o jakieś problemy w stylu zdrada, nałogi itp., bardziej o
> zwyczajne wypalenie się uczucia pomiędzy małżonkami, brak pożądania, po
> prostu koniec więzi.
>
> Z jednej strony można wysunąć argumenty że nie ma moralnego prawa odejść -
> ponieważ powzięło się zobowiązanie, urodziły się dzieci i osobiste potrzeby
> emocjonalne powinny znaleźć się na drugim palnie, poza tym wspólny majątek i
> tak dalej ... należy pogodzić się z obecnym stanem i żyć razem ale jak by
> obok.
> Z drugiej natomiast strony pojawia się pytanie czy można i warto żyć w takim
> trochę zakłamanym układzie w którym zawsze czegoś będzie brakować?
> Co sądzicie na ten temat?
Nie wyobrażam sobie małżeństwa bez miłości i szczęścia. Jeśli
małżonkowie nie będą szczęśliwi to ich dziecko również nie będzie
szczęśliwe. Ja nie umiałabym pogodzić się z faktem, że jesteśmy obok, a
nie razem. Naszym obowiązkiem jest pielęgnowanie związku i
niedopuszczenie do takiej sytuacji. Gdyby mąż przestał mnie kochać i już
nic z tą miłością nie dałoby się zrobić, to przebywając w związku
czułabym się tak nieszczęśliwa, że wolałabym rozstanie.
Ale ważne jest jaki stosunek ma do tego dana para. Bo jesli żyją tylko
dla dzieci to może uda im się nie rozejść, ale przeżyć małżeństwo bez
miłości
Gosia
|