Data: 2004-03-11 16:12:30
Temat: Re: Dylemat ... ?
Od: Arfi <l...@p...onet.pl.nospam>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Dunia napisał:
> Ja prawdopodobnie nigdy nie bede w takiej sytuacji jak Ty, ale gdybym
byla, to mysle, ze dla dobra dzieci moglabym zyc i w 'wypalonym'
malzenstwie (zakladajac, ze nie ma w nim przemocy, alkoholizmu etc, a
ciagle jest jakis elementarny szacunek).
Ale jeśli jest wypalony, to nie ma w nim całej masy rzeczy potrzebnych
dzieciom (miłość między rodzicami,czułość, normalne rozmowy)
Jakie wzorce na przyszłość dostaje dzecko żyjace w takim związku?
A dzieci naprawdę czują że coś jest nie tak. Nawet jeśli nie ma kłótni.
U nas wrzasków i wyzwisk nie było a i tak - jak się okazało - nasz
dziewięcioletni syn powiedział, że on przeczuwał ze do czegoś takiego
(czyli rozejścia się rodziców) dojdzie.
Dziś -po 2 miesiacach odkąd jego tata się wyprowadził - widzę że sobie
całkiem fajnie jak na tę sytuację radzi. Pewnie dlatego, że rodzice nie
sa razem ale nie są wrogami, wręcz przeciwnie - pomagaja sobie w pewnych
sprawach a już na pewno trzymają wspólny front jeśli chodzi o niego.
Tak, że nie jestem pewna czy takie kiszenie się w całkowicie wypalonym
związku, takim po nieudanych próbach ratowania, ze względu na dobro
dzieci naprawdę temu dobru słuzy.
pozdrawiam
Arfi
|