Data: 2011-07-05 13:01:19
Temat: Re: Dystymia (depresja nerwicowa) - bedzie duzo
Od: medea <x...@p...fm>
Pokaż wszystkie nagłówki
W dniu 2011-07-05 11:45, R pisze:
>
>
> U każdego kiedy indziej i w innej sytuacji ;).
> A poważnie - na potrzeby urzędowe należałoby przyjąć, że w momencie
> przeczytania i potwierdzenia podpisem, że się przeczytało.
Aha, czyli chodziło Ci o _formalne_ uświadomienie. OK, rozumiem.
>
> Podsumowując (bo chyba istota dyskusji się nam rozjechała).
Też mam takie wrażenie.
> Jeżeli poprawiać to prawo i usunąć zapis o zakazie wiązania się bez
> zgody sądu - w moim odczuciu trzeba dać coś w zamian (zmiejszającego
> prawdopodobieństwo nieświadomości jednej ze stron). Ja zaproponowałam
> ankietę-oświadczenie, z którym zapoznałyby się obie strony.
Rozumiem. Jest to jakieś rozwiązanie i jest o tyle dobre, że równo
traktuje wszystkich - każdy musi taką ankietę wypełnić i się pod nią
podpisać. Uważam jednak, że taka ankieta niewiele zmieni i nikogo raczej
przed niczym nie zabezpieczy, bo jeśli druga osoba chce coś ukryć, to
ukryje. I mogą być to równie (lub nawet więcej) ważące na przyszłym
pożyciu małżeńskim sprawy co choroba psychiczna.
Co do samej choroby, to mam wrażenie, że jest to ciekawa furtka właśnie
do uzyskania szybkiego rozwodu lub unieważnienia małżeństwa.
> W trakcie pisania objętość ankiety się rozrosła - bo skoro już jest to
> można tam też ująć i inne ważne kwestie ( ;) ).
Jasne! Można jeszcze zapytać o ewentualne nieślubne dzieci lub występy
wybranki w filmach porno. Konsekwencje niewiedzy o takich sprawach mogą
okazać się bardzo przykre w przyszłości. ;)
> Pierwotnie chodziło mi jedynie o zapewnienie możliwości podjęcia
> świadomej zgody małżeńskiej w zakresie występowania zaburzeń
> psychicznych u przynajmniej jednej ze stron.
Tak, tylko zastanawiam się, czy to faktycznie coś by zmieniło.
> Tak jak nie upieram się, że to obecne prawo musi zostać, tak też nie
> upierałabym się przy ankiecie/oświadczeniu. Jeżeli ktoś inny
> zaproponuje coś co będzie spełniać te funkcję - uznam, że jest to
> dobra propozycja. Ale też w wyniku tej dyskusji skłaniam się coraz
> bardziej w kierunku "obozu" - "lepiej tego prawa nie zmieniać".
Według mnie wystarczy instytucja ubezwłasnowolnienia. Jeżeli ktoś jest
zdolny do tego, by głosować, zaciągać kredyty, pracować i płacić
podatki, to nie rozumiem, dlaczego nie miałby móc zawierać związku
małżeńskiego. Prędzej wprowadziłabym ograniczenia w płodzeniu dzieci. ;)
Ewa
|