Data: 2003-01-22 18:31:54
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "Jakub Słocki" <j...@s...net>
Pokaż wszystkie nagłówki
| A najbardziej zainteresowany/a - dziecko?
Polemizuje z tym czy jest najbardziej zainteresowane. Stad tez nie
wspomnialem o nim w poprzednim poscie - tym bardziej ze jego jeszcze, na
etapie ustalen nie ma.
A wracajac do dziecka.
Oczywiscie ze powiedzialbym mu, tak jak i o innym sposobie pojawienia sie w
rodzinie. Kiedy - nie potrafie jasno odpowiedziec. Na pewno nie w wieku 3
lat, ale tez nie czekalbym zeby to byl prezent na 18 urodziny.
A jak ? Z mojego punktu widzenia to zaden problem. Skoro ja go wychowuje, to
staram sie mu przekazac taki system wartoci jaki sam uwazam za wlasciwy.
Wiec rozne sprawy teoretycznie powinno widziec podobnie jak i ja. I po
prostu mowie (ja czy Asia) ze mimo ze wychowywane jest przez nas
biologicznie nie jest moim dzieckiem, jesli chce moge mu wskazac
biologicznego ojca. Kropka. Wiem, ze nie da sie w 100% przewidziec reakcji,
ale powtorze - moj problem zeby dziecku przekazac te informacje, a wczesniej
odpowiednio wychowac, zeby zrozumialo.
"Wiesz, niektórzy ludzie nie mogą mieć dzieci, a więc biorą sobie z domu
dziecka/idą do
| takiego banku nasionek." Sprawę można traktować NATURALNIE od samego
początku.
| A tutaj: "Wiesz, niektórzy ludzie nie mogą mieć dzieci, to idą do
sąsiada"???
Nie, przedstawiam to tak, ze mozna tak, tak lub tak a mysmy zdecydowali sie
na taki sposob.
Jak dziecko ma sobie z tym poradzić?
| Z własną tożsamością, z relacjami z oboma - jak by nie było - ojcami?
Podobnie jak w momencie kiedy dowiaduje sie ze jest adoptowane, ale z
zyjacymi rodzicami.
| Dla mnie cała ta sytuacja świadczy, niestety, o szczytowym egoizmie
| rodziców, bo pal licho dorosłych, to ich decyzja, ale to nie oni będą
| najbardziej cierpieć.
I Twoje prawo tak myslec, co nie znaczy ze tak jest.
K.
|