Data: 2003-01-22 21:35:27
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "Ewa Ressel" <r...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "AsiaS" <a...@n...onet.pl> napisał w wiadomości
news:b0mrmm$cdb$1@news.onet.pl...
> Wracając do konkretów:
> zależnie od tego czy sąsiad wie czy nie wie, jakie są jego układy z żoną
> i od tego czy on chce trzymać to w tajemnicy czy nie można
> to różnie ułożyć.
To znaczy - konkretnie: jak? Bo wyjścia są dwa: kłamać albo powiedzieć
prawdę. Dziwne, że w wątku o szczerości byłaś bardzo bezkompromisowa, a tu
pojawia się "zależy". To co powiesz swojemu dziecku zależy od układów
sąsiada z jego żoną? Śmieszne.
> A dziecku zwyczajnie mówi się że rodzice nie mogli mieć razem dziecka
> i że potrzebowali pomocy innego dawcy z zewnątrz. Sprawę można
> odpowiednio przestawić w naturalny sposób taki jak inne przypadki z
otoczenia
> np. ciocia Halinka z przeszczepioną nerką czy wujek Józek z przetaczaną
krwią.
> Sedno: organy, komórki, cialo - to jedno. A życie, uczucia, praca - to
> drugie.
Jednak chyba coś jest na rzeczy, bo nie piszesz wprost - czy powiedzieć
dziecku, KTO jest jego/jej biologicznym ojcem. Bo takie pytania prędzej czy
później padną. Weź też pod uwagę, że w takim układzie prędzej czy później
(raczej: prędzej) dowie się o tym CAŁA wasza rodzina, łącznie z babciami,
ciociami, kuzynami i kim tam jeszcze. Bo trudno mówić dziecku, że jego
biologicznym ojcem jest ktoś inny (odłóżmy na bok konkrety), zastrzegając od
razu: "wiesz, ale nie mów o tym babci". I o ile czterolatek zadowoli się
mglistymi opowiastkami, o tyle teściowa zapewne zechce wiedzieć, czy jej
wnuk to naprawdę jej.
ER
--
Serwis Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|