Data: 2003-01-22 22:55:50
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "AsiaS" <a...@n...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Ewa Ressel"
> Pewności nie można mieć nigdy.
Mówię o tym o czym mówię;) Na samym początku uściśliłam o czym;
jednym z elementow było to czy wie żona owego pana, czy też
on sam sobie tego życzy.
> To nie jest "zwykłe zaspokojenie ciekawości", to przekazanie prawdy o
> tożsamosci drugiej osoby, do czego dziecko ma prawo.
> A ten końcowy tekst o konsekwencjach to jakiś horror. Powtarzam - dziecko MA
> PRAWO wiedzieć, kim jest. Ono nie prosiło się na świat w taki sposób. To
> rodzice podjęli decyzję z pełną świadomością konsekwencji.
Mylisz się i chyba niewiele osób jest tego samego zdania. Gdyby tak
było to PRAWO do wiadomości kim są biologiczni rodzice miałyby także
dzieci ze sztucznych (klinicznych) zapłodnień.
Bo o tym "PRAWIE" nie decyduje chyba to czy mama dała sie
zapłodnić na stole operacyjnym czy na żywca, hm?
A jeśli nie to dlaczego jednym dzieciom to prawo się odbiera a innym nie?
Moze dlatego że to nie jest prawo?
>Jeśli pyta o to
> czterolatek, to z Bogiem sprawa. A jeśli spyta czternastolatek: mamo, to kto
> jest moim ojcem? W tym wieku poszukuje się odpowiedzi na najważniejsze
> pytania. I zwykle jest się baardzo wrażliwym i bezkompromisowym. I nie
> trzeba wielkiej wyobraźni, żeby przewidzieć, czym taka informacja mogłaby
> się stać dla dziecka.
Jak móiłam, byłam w takiej sytuacji, zresztą nie ja jedna i jakoś nie zauważyłam
by przy odpowiednim wychowaniu (rodzice to ci którzy ...już pisalam)
dla dziecka było to jakimkolwiek szokiem czy czymś tak waznym. Ot jedna
z dodatkowych informacji. Tak jabym sie dowiedziala ze w dziecinstwie mialam
przetaczaną krew jakiegoś tam x co uratowało mi życie.
> No to już zakrawa na farsę. A dlaczego niby dziecko miałoby dochowywać
> tajemnicy?
Nie, właśnie nie ma takiego obowiązku, tekst dotyczył męża.
--
Pozdrawiam
Asia
|