Data: 2003-01-23 08:57:21
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: Basia Zygmańska <j...@s...gliwice.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Ze wszystkimi możliwymi scenariuszami? Zresztą, rozważać se mogą do
woli. Po
> pierwsze, nigdy nie przewidzą wszystkich opcji, po drugie - po
prostu nie da
> się zagwarantować za zachowają się tak albo inaczej.
Ja myślałam nad tym nawet w domu i spróbowałam na to popatrzeć jeszcze
od innej strony - od strony żony sąsiada.
I co mi przyszło do głowy :
O ile nie miałabym zastrzeżeń, zeby mój maż był dawcą w banku spermy -
to miałabym spore zastrzeżenia o to zeby bezposrednio był dawcą dla
sąsiadki.
Byłabym koszmarnie zazdrosna, nawet nie o sam fakt "bzykania", ale o
to dziecko, które nie jest moim dzieckiem, a mogłoby być.
Nie mogłabym patrzeć jak rośnie, byłoby to dla mnie koszmarem
(niezależnie od posiadania dzieci własnych).
Czy ktoś popatrzył na tą sprawę od tej strony ?
Pozdrowienia.
Basia
|