Data: 2003-01-23 09:37:38
Temat: Re: Dzieciaczek sasiada...
Od: "Iwcia&Pstryk" <p...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> Z punktu widzenia osoby, ktora z takimi dziecmi ma stycznosc od dawna:
tak.
> Czuja sie z tym zle. Nie potrafia odpowiedziec sobie na najwazniejsze
> pytanie w zyiu: kim jestem? skad pochodze? jakie sa moje korzenie? Mowie o
> dzieciach swiadomych fktu, ze nie sa biologicznymi dziecmi swoich
rodzicow.
> No, moze moj przypadek jest nieco inny, bo moi rodzice nie adoptuja tych
> dzieci, a jedynie "przechowuja" je w pogotowiu opiekunczym. Ale nawet
> szesciolatka poruszala ze mna wczoraj ten problem. Dowiedziala sie
> mianowicie, ze nie jest corka swojego taty, tylko wlasni sasiada... Ja dla
> tego dziecka jestem osoba OBCA, a ze mna o tym rozmawiala, wyraznie ja ten
> problem bolal.
Margolko... tylko czy gdyby dziecko sie nagle dowiedzialo ze jest z probowki
tez by nie mialo takich złych odczuć?
Ja znam z autopsji watpliwosci dziecka ktore tata - biologiczny - opuscil
kiedy mialo 7 dni. To moja siostrzenica. Czasami po przyjsciu z przedszkola
trzeba bylo spedzic dlugie godziny tlumaczac na ile sie dalo przy okreslonej
pojemnosci poznawczej, dlaczego zycie jest takie jakie jest.
Mam wrazenie ze latwiej byloby mi wytlumaczyc ze mama z tatą potrzebowala
pomocy innego pana, niz to ze tata nie chce miec z dzieckiem nic do
czynienia. Na pierwsze pytanie da sie odpowiedziec "dlaczego" - na drugie -
nie bardzo.
Czytając wszystkie wypowiedzi dochodzę do odkrywczego wniosku że nie warto
wogóle mieć dzieci, starać się o nie, bo tak czy inaczej spowodujemy że będa
cierpieć. Ze beda wytykane palcami bo np. mama jest za gruba a tata ma
krogulczy nos. Ze dziadek nie jest prawdziwym dziadkiem tylko przyszywanym,
bo biologiczny rozwiodl sie z babcia dawno dawno temu i sluch po nim
zaginąl.
Pzdr
Iwcia
|