Data: 2010-11-13 17:24:53
Temat: Re: Eksperyment "Kluzik-Rostkowska"
Od: Fragile <s...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Sat, 13 Nov 2010 15:09:05 +0100, medea napisał(a):
> W dniu 2010-11-13 11:43, vonBraun pisze:
>> medea wrote:
>>> W dniu 2010-11-13 01:02, vonBraun pisze:
>>>> Można np. zaakceptować w sobie "kobietę matkę" a juz mniej np.: "kobietę
>>>> dającą radośc i biorącą radośc od mężczyzny" np.
>>> Cieszę się, naprawdę bardzo się cieszę, że do tego doszliśmy. To po
>>> prostu różne typy i różne twarze kobiecości. :)
>> No nie bardzo, tu chyba się różnimy. Ja uwazam, ze owe /policzmy jak
>> Twój TŻ/ 100% kobiecości powstaje z tych trzech elementów, o których
>> pisałem* i jednego nie powinno się zastępować drugim, bo bardziej
>> 'naturalne", w sensie pełniejsze w dążeniu do samorealizacji jest
>> rozwijanie wszystkich, jako że działają/tworzą kobiecość najsilniej
>> poprzez wzajemną INTERAKCJĘ.
>>
>> * gwiazdka po to, że być może dorzucisz coś jeszcze od siebie do listy:
>> (1) kobieta matka
>> (2) kobieta dająca radość mężczyźnie i biorąca radość od mężczyzny
>> (3) kobieta umiejąca eksponować swoją urodę podnosząc atrakcyjność
>
>> Poza tym "podejrzewam" Cię o niedocenianie czynnika (3) a ty mnie o jego
>> przecenianie jak sądzę.
>
> No nie do końca, ponieważ ja DOCENIAM skutki uboczne czynnika 3, a Ty
> zdajesz się ich nie doceniać. Popatrz może tutaj (pierwszy lepszy link):
>
> http://www.youtube.com/watch?v=khf2xYoiwmw
>
> Czy to jest kobiecość 100%? Czy może 150%? Jak to policzymy?
>
To nie jest naturalne podkreślanie atutów swojej urody, a mam wrażenie,
że vBraunowi chodziło o w miarę naturalne jej eksponowanie. To jest
ingerowanie w naturalny wygląd, niejednokrotnie totalne zmienianie go
(często niestety na niekorzyść). Co to ma wspólnego z kobiecością?
Tu nie poziom kobiecości należy obliczać, a raczej poziom nieakceptacji
swego ciała, nieakceptacji upływu czasu, poziom kompleksów, obsesji,
uzależnienia etc. - czyli tego wszyskiego, co jest imho sprzeczne z
kobiecością.
>
> W którym
> momencie zaczyna się i kończy tak pojmowana przez Ciebie kobiecość?
>
Imo - tutaj kobiecość kończy się tam, gdzie zaczyna się brak akceptacji
swego ciała i obsesja.
>
> Gdzie już jest przesada, a gdzie jeszcze nie?
> Czynnik nr 3 może doprowadzić do tego,
>
Uwazam, że nie.
>
> że kobieta nienawidzi swojego
> naturalnego wyglądu.
>
Kobieta, które nienawidzi swojego wyglądu imho już przestała, lub nigdy nie
była "kobieca". Ponieważ imho kobiecość to stan umysłu i ducha, to coś, co
wykracza poza fizyczność, lecz jak najbardziej również w fizyczności ma
swój przejaw.
Pisałam o tym już wczesniej: "(...)Są kobiety, które i w "worku po
kartoflach" wyglądają bardzo kobieco, a nawet elegancko. I wcale nie jest
to ściśle związane z ich urodą, a raczej z dobrym samopoczuciem z samą
sobą, z pełną akceptacją swojego ciała (...) (...) Fakt dobrego
samopoczucia z sobą samą, fakt czucia się kobiecą/seksowną/atrakcyjną, nie
musi być ściśle związany ani z konkretnym ubiorem, ani z tym, co przez
ogół społeczeństwa, czy też przez np. media, uznawane jest za kanon
kobiecego piękna. Czyli - kobieta może mieć np. krzywe nogi, garbaty nos, i
mieć 10 kg nadwagi (co kłóci się z wizerunkiem pięknej kobiety kreowanym
np. przez media), lecz fakt lubienia i pełnej akceptacji swojego ciała,
plus świadomość i odpowiednie podkreślanie swoich atutów, może uczynić z
niej kobietę niezwykle atrakcyjną w oczach mężczyzn. Nawet w "worku po
kartoflach" (_jeśli takowe lubi nosić_) ;) Jeśli dobrze czuje się w swoim
ciele, to widać to w sposobie poruszania się, mówienia, w gestach, w
mimice. I jest ten błysk w oku. (...)"
Pozdrawiam,
M.
|