Data: 2008-09-27 21:15:55
Temat: Re: Hełm Persingera
Od: "cbnet" <c...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Miałem dużo inaczej niż ten chłopak.
Przede wszystkim w pewnym momencie zdałem sobie sprawę,
że wiele osób wokół mnie pojawiało się a następnie szli jakby
w swoją drogę często popadając w mniejsze lub większe zepsucie
(w tym pijaństwo, narkotyki...), zaś mnie to wszystko jakimś trafem
omijało.
Tak było już w starszych klasach podstawówki, a później w szkole
średniej.
Czyli zawsze lgnęli do mnie ludzie słabi, dla których byłem jakby
czymś w rodzaju "oazy spokoju i normalności".
Czasem były to osoby bardzo "dziwne".
Stykałem sie z nimi w taki czy inny sposób i wiele z nich jakby
"wykryszało się" z mojego otoczenia, a po jakimś czasie
spotykałem taką osobę i okazywało się, że wpadła w narkomanię,
albo np totalny alkoholizm... albo coś innego było z nią nie tak.
Kolejna rzecz: nigdy nie miałem poczucia "wielkiej misji" do
spełnienia.
Jedyne co mnie bardzo zniechęca do ludzi, a czasem wręcz wkurza,
to tacy, którzy twierdzą, że "Bóg nie istnieje", albo "nauka dowodzi,
że Bóg nie istnieje" (tak jak np Dawkins)... itp.
Jak dla mnie to są jacyś skrajni kretyni, a to co przy takich okazjach
bredzą obnaża jak dla mnie, że nie potrafią używać mózgu, albo
go wręcz nie posiadają IMHO.
Jeśli ktoś twierdzi: "nie wiem czy Bóg istnieje: może istnieje,
może nie - nie wiem tego", albo "nie wierzę, że Bóg istnieje, ale
nie mogę wykluczyć, że się mylę", to takie coś w pełni rozumiem
i bardzo szanuję.
Teraz co do wiary: istnieją ludzie, którzy podczas modlitwy w
określonych warunkach doświadczają przeżyć o charakterze
transcendentnym.
Dla kogoś takiego klęczenie przed "świętym" obrazem lub ikoną
i modlitwa jest czymś w rodzaju rozmowy z postacią na takim
obrazie. Patrząc wówczas w obraz i modląc sie do niego taka
osoba nie widzi malowidła, ale dosłownie _widzi_ postać jaką
ono przedstawia tak, jakby był to żywy obiekt oraz wyraźnie
odczuwają wówczas interaktywną "duchową" obecność tego
obiektu.
Taka osoba nie widzi zatem twarzy na obrazie, ale twarz realnej
postaci, nie widzi namalowanych oczu na obrazie, ale patrzy
w oczy kogoś "świętego" przed kim klęczy... itd.
Wrażenia te są tak bardzo realne, że doświadczanie tego wszystkiego
wydaje się takiej osobie "wielkim misterium wiary", której się
oddaje w poczuciu kontaktów z "siłą wyższą" poprzez łaskę
utożsamianą z bogiem.
Nie jestem i nigdy nie byłem zdolny, aby doświadczać czegoś
choćby odrobinę podobnego.
Dowiedziałem sie o tym, że tak to działa z relacji dopiero po tym
jak definitywnie porzuciłem religię krk.
Byłem zdumiony żarliwością zapewnień w tym względzie, oraz
opisywaną intensywnościa doświadczanych w takich razach
przeżyć/odczuć.
Nigdy wcześniej nie przypuszczałem, że tak, oraz że aż tak
to działa na niektórych ludzi.
Jak dla mnie to po prostu niewyobrażalne.
Przypomniałem sobie o tym przy okazji twoich dociekań nt
indywidualnej podatności na wiarę.
Taki rodzaj wiary z tego rodzaju podatnością na głębokie
doznania religijne to jak dla mnie jakiś szamanizm, tudzież
magia.
Nie sądzę aby miało to coś wspólnego ze zdrową, normalną
wiarą w Boga.
Oczywiście, że tacy ludzie w "coś" wierzą, ale dzięki takim
przeżyciom mogą uwierzyć IMHO w cokolwiek i nie ma to
dla nich większego znaczenia w CO wierzą, bo "dowodem"
na prawdziwość tego w co wierzą zawsze będą ich odczucia
i przeżycia podczas modlitw do "świętych" obrazów lub ikon
lub figur.
Nie wiem, czy coś takiego jest wynik jakichś zaburzeń psychicznych,
ale IMHO normalne to to na pewno nie jest.
--
CB
"adamoxx1" <a...@p...onet.pl> napisał(-a)
w wiadomości news:gblig3$4gd$1@news.onet.pl:
> ... wydaje mi sie że niektorzy są a niektorzy nie są predysponowani
> do wiary.
> [...] Zauważam duże podobieństwo pomiędzy tym co opowiada ten
> gość, a opowiadaniami cbneta.
> ... kiedy miał mistyczne doznania jedno czego chciał, to pozostać
> tam, w tym świetle, błagał zeby nikt go stamtąd nie zabierał...
|