Data: 2002-12-27 16:25:08
Temat: Re: Ich dwoje + kolega
Od: "Pyzol" <p...@s...ca>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Daga"
>Jeśli ma nie być lojalna, to lepiej, żeby to się zdarzyło jak
>najwcześniej.. Tak myślę.
I zasadniczo, to ja sie z tym bym zgodzila, gdyby nie cala moja zyciowa
filozofia o nieustajacej nauce zycia. Mozliwe, ze ta dziewczyna powinna
miec powiedziane to o czym tutaj rozmawiamy, uporzadkowane pewne wartosci -
zanim sie ich sama, bolesnie nie nauczy na wlasnych bledach.
> Nie myślałam o
>zdradzie nawet w obecności mężczyzny, który bardzo mi się >podobał.
Daga, caly dowcip polega na tym, ze ludzie w takiej sytuacji wlasnie NIE
MYSLA. "Nie wiem co mi sie stalo, moze to alkohol?" probuja sie potem
tlumaczyc ale juz PO zranieniu bliskiego czlowieka. Ciezkim zranieniu, ktore
on/ona nosic bedzie cale zycie.
To tak jak z chodzeniem po barierze mostu: sciagnelabys bliskiego czlowieka,
widzac ze to robi? A przeciez on nie musi spasc!
>Zgadza się. I o ile nie mamy wpływu na to, w kim >się zakochamy, o
>tyle mamy wpływ, czy się z nimi zwiążemy.
Ot, wlasnie - cieplo cieplo...:)
I ty, i ja, popelnilysmy w zyciu blad wiazac sie z kims kto sie w ty zyciu
nam nie ostal. Ja juz w i e m gdzie popelnilam ten blad i widze jak
wchodza w podobne inni: nie chodzi tutaj zdrade, ale wlasnie o
nierozumienie na czym polega zwiazek, ze jest to takze rezygnacja, bez zalu,
z wlasnego widzimisie. Wyjazd na dzialke z kolega uwazam wlasnie za
widzimisie. Gra nie jest warta swieczki.
> W którym miejscu skaczę na Dubbera?
Wyrazajac opinie, ze on nie ma zaufania do dziewczyny.
>Może dla niej jest? Nie znamy jej, nie wiemy, co czuje, w jakiej
jest sytuacji... Wiemy, że związek miał kryzys. I mimo, że
uważam,
że kryzysy powinno się starać rozwiązać, wiem też, że
czasami
jest potrzeba, żeby pobyć z kimś bliskim i to nie ze swoim
partnerem (i nie myślę o zdradzie!!).
Ja mysle, ze kryzys rozwiazuje sie tylko z partnerem, zas takie oddalenie,
ktore budzi u niego niepokoj, na pewno sposobem na rozwiazywanie kryzysow
nie jest.
> Dubber NIE przedstawil tak sprawy, pyta o opinie - znaczy, ze sam sie waha
> jak ma to ocenic, co zrobic.
>On już ocenił. Powiedział jej o tym.
Mowie o tym co tutaj napisal. Przy tamtej rozmowie nie bylam obecna.
Oto temat naszej rozmowy:
> > I ja uwazam,ze jego obiekcje sa
>> uzsadnione,
>... a ja uważam, że nie są. :-)
Tylko o tym mozemy mowic. Ja tez niczego nie zakladam, ale inaczej widze
cala sytuacje.
> zas watplwosci powinny byc przez jego dziewczyne zrozumiane i
> uszanowane.
Tu się zgadzam. Ale przecież muszą ustalić jakieś granice tych
wątpliwości...
No i ja te granice widze w wieczorach przy kominku, z lampka wina (
jedna,druga, trzecia) w reku, opowiesciach o klopotach i k r y z y s a c
h, przeplatanych wspolnymi wspomieniami: czujesz bluesa?:)
>A jak sobie wyobrażasz stałość związku po >jednorazowym_
>ustaleniu granic na sztywno????
>(...)Gdyby się dało raz na zawsze ustalić granice, to nie >byłoby
>rozwodów, rozstań, problemów w związkach.
DOKLADNIE O TYM MOWIE!
>Poza tym zmieniają się też okoliczności zewnętrzne
Jakie? Nowa pralka i dylematy, w ktore dni jej uzywac, nie ustalenia
pomiedzy dwojgiem ludzi? Wspolny zwiazek wlasnie ma byc trwaly niezaleznie
okolicznosci, m.in. na tym polega, nawet w przysiedze malzenskiej stoi cos
w rodzaju "na dobre i nazle".
Mowimy o zasadach w traktowaniu drugiego czlowieka, o zasadach tego czego od
niego oczekujemy, a nie o przesiadaniu sie z malego fiata na passata. Nie
wyobrazam sobie, aby jakiekowliek okolicznosci mogly tutaj na zmiane tych
zasad miec wplyw - poza ewidentym wykazaniem sie, ze zasady byly
niewlasciwe, zle, zawiody w realizowaniu podstawowego celu - trwania we
wspolnocie i wspoltworzeniu jej.
>A myślisz, że jak zamkną partnera w domu i przywiążą go >sobie do
>nadgarstka sznurkiem, to im będzie lepiej? :-)
Daga, nie mam juz cierpliwosci upominania cie, abys nie uzywala gminnych
argumentow! Nic takiego i ja nie proponuje, nie ma o tym mowy w wypowiedzi
dubbera, zycie jest znacznie bardziej skomplikowane niz czarno-biale cliche,
w ktore uciekasz.
Mimo juz dwoch, wyraznych moich prosb o zaniechanie, nie umiesz sie od
stosowania zabiegu odwolywania sie do ekstremow uwolnic. Tak masz racje -
ja tez nie uwazam, ze uwiazanie partnera sznurkiem jest gwarancja udanego
zwiazku. Zadowolona jestes? No to juz to ustalilysmy i nie wracaj do tego,
ok? Szkoda mi czasu na takie "ustalenia", a praktycznie wszystko co piszesz
dalej, to rozwijanie tego gatunku "zlotych mysli".
Kaska
|