Data: 2006-06-10 11:02:56
Temat: Re: Jak się uwolnić
Od: d...@o...pl
Pokaż wszystkie nagłówki
Gorzej ze mną .Co mam zrobić.Najgorsze jest
> > to ze wokół widze tyle ludzi którzy mi tak bardzo odpowiadaja a rozmowy
mnie z
> > nimi satysfakcjonuja a nie moge tego zaciesnic z uwagi na niego- namacalna
i
> > psychiczna przeszkoda.
>
> Wbij sobie do głowy, że jeżeli piszesz prawdę o Tym, że to *tylko* On
> jest "winny", to dla Ciebie istnienie faceta nie byłoby żadną
> przeszkodą. Może jesteś z nim związana uczuciowo i kombinujesz jakby tu
> zabić uczucie "zabijając faceta"
wiem - moze tak jest- przyjmijmy tak - ale co wobec tego ze rozumowo mi to nie
odpowiada- masz propozycje jak sie "odkochac".I odpowiedz jak mozna sie
zaangazowac emocjonalnie jesli człowiek mi nie odpowiada?I burzy mi moja wizje
mojego zycia- kiedy nie mam z nim porozumienia intelektualnego na takim
poziomie jaki mi odpowiada, kiedy człowiek nie łapie mojego poczucia humoru a
sam nie ma zadnego , kiedy masz wrazenie ze on zyje za kare i nosi swoj krzyz
na plecach.Czowiek- facet - mlodszy o 4 lata ode mnie?Wiesz jakie to uczucie w
wiekszosci przebywac, rozmawiac z kims kto kompletnie nie odpowiada Twoim
oczekiwaniom?Wedle mojej intuicji to pierwszy krok do schizofrenii ale ja
psychologiem nie jestem.
może po prostu nie umiesz "przerwać"
granicy, i nie będziesz jej umiała przerwać, niezależnie czy będzie
facet, czy nie.
masz rację - nie umiem - powiedz mi jak to zrobić bo juz nie mam na to siły a
robiłam juz wszystko.Łaczne z grozeniem ze jak jeszcze raz zadzwoni to
zadzwonie na policję.Czasami mam wrazenie ze on załapał ze ja bylam przez
pewien okres słaba i zeby mnie nie stracic ta słabosc podtrzymuje.A ja teraz
nie potrafie faktycznie byc konsekwentna w tym odcieciu sie od niego bo za
bardzo sie zblizylismy (chcac nie chcac)
Jesli chodzi o wizyte u psychologa to byl na jednej ale
> > tylkosie raczej uspokoił troche i nic pozatymPonadto ja chce zyc teraz a
nie
> > czekac az sie człowiek "ze mnie " wyleczy.d
>
> Nie obraź się - psychiatra byłby lepszym rozwiązaniem. Nie sugeruję
> choroby, ale raczej przewlekły stan i małe możliwości wyleczenia się z
> niego na drodze rozumowej.
nie obrazam sie- wiem o tym - i o tym mu mowiłam - on zreszta tez jest tego
swiadomy i sie specjalnie nie wzbrania.Chodzi o to ze terapia trwa a czas
mija.Ja sie nie umiem wzmocnic zeby totalnie zerwac kontakty , on nie potrafi
odejsc.Inna rzecz ze do konca ja tych relacji tez nie chce zrywac bo pewne
rzeczy nas łaczą bo duzo robilismy razem.
d
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|