Data: 2002-01-21 13:01:50
Temat: Re: Jestem powodem rozstania...
Od: "Kania" <k...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Przeczytalam Wasze posty... po czym jeszcze raz przeczytalam to co napisala
Kasia.
W pracy mam kontakt z podobna sytuacja... I wcale nie uwazam, zeby dwoje
ludzi, ktorzy sie odnalezli, musieli zyc w poprzednich zwiazkach, tylko
dlatego, ze mozna kogos innego skrzywdzic.
To co sie z nami dzieje, to nasze zycie, i to my kiedys w przyszlosci
spojrzymy wstecz. Moze wtedy bedziemy zalowac, ze tak ta druga osobe
skrzywdzilismy, a moze bedziemy z radoscia wspominac udane zycie. Rozstanie
nie zawsze oznacza, ze cos sie wali. Mozna sie rozstac kulturalnie, zapewnic
drugiej osobie pomoc i wsparcie. Slub, kilka czy kilkanascie lat wspolnego
pozycia nie gwarantuje, ze sie bedzie z dana osoba do konca zycia.
Moze to co mowie wydaje sie niektorym osobom czyms okropnym, ale to jest
zycie... szukamy swojej polowki pomaranczy, ale nie zawsze to co znajdujemy
nia jest... Jestem z rozbitej rodziny, dopiero niedawno odkrylam, dlaczego
moja rodzina musiala sie rozpasc. Musialam dorosnac, zeby zrozumiec. Moj
zwiazek z mezczyzna, ktorego bardzo kochalam rozpadl sie... I nie przez
kogos z zewnatrz, po prostu nie moglismy byc razem. Syn mieszka z nim,
coreczka mieszka ze mna. Dlugo bylam sama... Ale odnalazlam kogos... Nawet
nie jestem w stanie opisac, kim ten czlowiek jest dla mnie...
Uwazam, ze kazdy ma prawo decydowac o swoim zyciu. Kazdy ma prawo do
szczescia. Rodzic musi zapewnic dziecku poczucie bezpieczenstwa i obdarzyc
je milosci oraz dobrze wychowac, co wcale nie oznacza, ze musi byc skazany
na przebywanie z dzieckiem i drugim rodzicem w jednym domu. Ciesze sie, se
wychowywalam sie w spokojnym i cichym domu, nie znalam awantur rodzicow. Z
ojcem spotykalam sie regularnie i wciaz mam z nim dobry kontakt.
Dla kazdego wazne jest, zeby byl szczesliwy. Dzieci szczesliwych rodzicow
tez sa szczesliwe, spokojniejsze. nie twierdze, ze kazdy rodzic w udanym
zwiazku moze dac oparcie dziecku, bo do bycia rodzicem tez trzeba dojrzec...
I jeszcze jedno... To ze ktos rozstal sie z jednym partnerem wcale nie
przesadza o tym, ze nie umie utrzymac stalego zwiazku... Nie zawsze wygoda i
poczucie bezpieczenstwa w zwiazku wystarcza. W momencie, gdy spotka sie
milosc taki dom okazuje sie szary... brakuje mu tego czegos.
Dlatego nie zamierzam potepiac Kasi, czy kogokolwiek innego. Swiat jest
okrutny i o wszystko trzeba walczyc. Uwazam, ze jesli jej maz bedzie umial
zadbac o swoje dziecko, to nic zlego sie nie stanie... Ale to nie zalezy
tylko od niego i Kasi, to zalezy rowniez od jego zony. Czy bedzie dziecko
buntowac przeciwko ojcu starajac sie stworzyc z niego narzedzie swojej
zemsty, czy, tak jak moja mama, nie pozwoli rzec o ojcu i jego rodzinie
zlego slowa.
Zawsze sa dwie strony i zawsze odpowiedzialnosc spoczywa na barkach obu.
K
<k...@p...onet.pl> wrote in message
news:1bdc.00000f50.3c4b4848@newsgate.onet.pl...
> Witam wszystkich Grupowiczów.
> Od pewnego czasu przyglądam się Waszym rozmowom. Nie ukrywam, ze jest to
bardzo
> zajmujące zajęcie... tym bardziej, że dopatrzyłam się podobieństwa jednej
> historii do mojej. Kilka tygodni temu Agata napisała o tym, że się
rozwodzi, że
> jest sama, bo On ją zostawił dla innej, a byli razem b. długo przed
ślubem.
> Teraz kilka miesięcy po ślubie jest sama z dzieckim.
>
> Mogę Wam opowiedzieć b. podobną historię - swoją. Tyle tylko, że to ja
jestem
> tą, dla której On zostawił żonę i nienarodzone jeszcze dziecko.
> Chciałabym powiedzieć tylko, że czasem układa się tak w życiu, że mimo iż
dwie
> osoby znają się b. długo, wydaje im się, że są dla siebie stworzeni,
> szcześliwi... to jednak coś pęka... po ślubie. Dlaczego nie wcześniej?
>
> Tyle chciałam powiedzieć...
> Pozdrawiam
> Kate
>
> p.s. Jestem szczęśliwa mimo, iż jesteśmy w trakcie jego rozwodu... a to
nie
> jest łatwe.
>
> --
> Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|