Data: 2002-01-22 20:39:48
Temat: Re: Jestem powodem rozstania...
Od: <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Witam ponownie.
Nie, to nie jest prowokacja, aczkolwiek chyba celowo nie pisalam szczegółów, bo:
1) może obawiam się, że ktoś znajomy czyta (boję sie teraz wszystkiego,
wszystkich. Podświadomie unikam tłumów...)
2) tak jak ktoś z Grupowiczów zauważył - może czułam potrzebę zganienia...
3) ...długa to historia, to nie jest miejsce na dokładną spowiedź. Chciałam
znać zdanie opini publicznej na ten temat. Wasze posty pozwalają przygotować
się na zderzenie z rzeczywistościa...
Dziękuję za pozytywne słowa niektórych z Was. Przepraszam, że uogólniłam
stwierdzając, że wszyscy mnie ganią. Okazuje się, ze są osoby, które próbują
mnie zrozumieć. Dzięki Wam za to. Przekłada się to na rzeczywistość - mały %
osób postronnych mnie rozumie.
Dla sprostowania - dziecko już jest, płacimy alimenty, planujemy i myślimy nie
tylko o sobie.
A tytuł taki dlatego, ze czuję się winna. Bo przecież mogłam się na to nie
decydować. A ja nie myśląc o nieszczęściu innych, myśląc tylko o sobie zrobiłam
to. Bo przecież też mam prawo do MIŁOŚCI.
I jeszcze jedno... nie sypialiśmy ze sobą do momentu rozpadu jego małżeństwa,
także Wasze teorie o "seksownej małolatce" runeły.
Piszę na grupę dlatego, że czuję się strasznie z... własnego powodu. Nie
oczekuję opini o moim partnerze. To ja mam ze sobą problem... TAK! Podkreślam
jeszcze raz - _jestem_szczęśliwa_, ale tak jak zauważyli niektórzy - nigdy nie
będę mogła się w pełni cieszyć tym co mam.
Dobrze, że mamy w sobie oparcie, rozumiemy się i znamy swoje potrzeby, tak jak
w normalnym związku. A może w normalnych tak właśnie nie ma? Może trzeba było
aż takiej rewolucji, by dwie osoby mogły się tak czuć?
Pozdrawiam i czekam na Wasze posty, bo szczerze... hm...:-)) - wczoraj o mały
włos komputera nie rozwaliłam ze złości, a dziś? Hm... nabrałam sympatii do Was
i doceniam Wasze zainteresowanie. Dziekuję.
Kate.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|