Data: 2006-04-10 09:09:28
Temat: Re: KOMUNIA - czy ktoś jeszcze przyjmuje gości w domu?
Od: krys <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Harun al Rashid napisał(a):
> Użytkownik "krys" napisał(a):
>> Idziesz do dyrektora i
>>> piekło robisz ze spazmami, niech szuka dziecka.
>>
>> Moje nie zginęło, bo jakby, to w szkole byłby Sajgon.
>
> Myślałam, że to Twoje samodzielnie poszło do domu.
Raz przyszło. Wystarczyło zwrócenie uwagi.
>> O klasie i o szkole, to się w tej 4. klasie to i owo już wie, chyba,
>> że się robi roszady. Miło byłoby usłyszeć na własne uszy i zobaczyć
>> na wlasne oczy nauczycieli przedmiotów
>
> Ciężka sprawa, maja swoje spotkania jako wychowawcy. Najwyżej da się
> portrety zaprezentwać. :)
E tam, nie wszystkie spotkania są o jednej porze, wystarczy 5 minut -
albo list prezentujący metody i oczekiwania wobec uczniów.
>
>> i poznac ich wymagania, system
>> oceniania,
>
> W jakiej formie? Odczytać całość na zebraniu: polski, historia,
> matematyka, angielski, przyroda, plastyka, muzyka, wf, religia;
> zamieścić na szkolnej stronie, wrzucić do biblioteki, sekretariatu?
Mogłoby być w formie listu od nauczyciela przedmiotu - list
wielokrotnego użytku.
>> powiedziała, że ostatni raz daruje". Żeby było wiadomo, że u tej
>> pani, to można trzy razy się poślizgnąć, ale za 4 nie ma przebacz.
>
> Z tym jest różnie, jak różni są nauczyciele.
Ale konsekewencja powinna byc niezależna od wszystkiego. Bo jak nie ma
konsekwencji, to potem szkoła wygląda tak, jak wygląda. IMHO.
>> Zbędne są informacje o osiągnieciach syna Pani wychowawczyni , który
>> jest Alfą i Omegą, ofkors, oraz informacje o tym, kto nie dał na to
>> czy owo;-)
>>
> A o córce? ;))
O córce i o mężu też;-)
>
> O 'dał' to cisną z góry. Wychowawcy nie cierpią tej części spotkania
> jeszcze bardziej niż rodzice. Normalnie jak żebrak się czuję. Część
> przypominań da się na szczęście przerzucić na trójkę klasową, ale nie
> wszystko :(. Jak wymyślisz sposób, żeby wyciąć ten temat z zebrań,
> pokolenia belfrów będą sławić Twoje imię.
Przecież do cholery to nie jest sprawa wychowawców ani "tych z góry", to
dobrowolna składka i nic nikomu do tego, na co i ile rodzice dają.
Właśnie się strasznie dziwię, dlaczego nauczycieli mieszają w nie ich
sprawy, w dodatku bez żadnych podstaw. Z dziką rozkoszą wyjaśniłabym
"komuś z góry", że remontowanie szkoły i kupowanie magnetofonów,
dywanów, gier, pomocy naukowych to nie jest obowiązek rodzica, bo od
tego jest gmina, natomiast chętnie się zrzucę na to, żeby biedniejsze
dziecko nie musiało zostać w klasie, kiedy inne idą do kina tylko
dlatego, że matka nie ma 6 zł na bilet. Ale odkąd wyjaśniłam
dyrektorowi, że temperatura 10 stopni to nie jest odpowiednia
temperatura dla dzieci w klasie, nikt już ze mną gadać nie chce;-)
--
Pozdrawiam
Justyna
GG 6756000
|