Data: 2010-09-30 16:53:48
Temat: Re: Kawa, herbata i miód (do Chirona)
Od: Paulinka <p...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Ikselka pisze:
> Dnia Thu, 30 Sep 2010 17:39:21 +0200, Ikselka napisał(a):
>
>> Dnia Thu, 30 Sep 2010 17:10:17 +0200, Paulinka napisał(a):
>>
>>> Ikselka pisze:
>>>
>>>> Móżdżek to i ja akurat uwielbiam - cielęcy. Jadłam go ostatnio bardzo
>>>> dawno. Jednak teraz mi taki zamęt zrobiono w głowie z tym
>>>> Kreutzfeldem-Jacobem (pisownia moze szwankowac, ale mi się szukać nie
>>>> chce), no i brak w sprzedaży ;-)
>>>> A małp to akurat w Indiach pełno i nie tylko. Inwazja.
>>>> Skoro można cielęcinę, to czemu nie małpiątka? Skoro wątróbkę, to czemu nie
>>>> mózg?
>>>> ;-)
>>> A nie tak dawno musiałaś wyjść, by nie słuchać mordu szerszeni i pająkom
>>> nadawałaś imiona...
>>> I nie nie chcę rozwijać tematu, dla mnie już wszystko jasne.
>> Chcesz powiedzieć, że nie używasz Domestosa w obronie przed inwazją
>> milionów bakterii w kibelku? One umierają w meczarniach!
>> A psa masz? Czym go karmisz? - czy nie tymi, z których ja zdzieram skórę? A
>> może Twój pies jest wege?
>> :-)
>> Ja, Człowiek, zabijam zwierzęta nie zadając im cierpienia, tylko po to,
>> żeby je jeść lub okryć się ich skórą, a nie dlatego, że mi się nie podoba
>> ich latanie po moim lokalnym niebie ani pora, w jakiej to robią. Szerszeni
>> nie zabijam, bo mi nie smakują, ale jednych i drugich mi żal. Żal nie
>> oznacza jednak zaniechania jedzenia tych, których mięso mi smakuje :-)
>
> ...ale za to prowadzę metodyczny wyzysk pszczół na skalę 3-ulową. Rabuje
> efekty ich pracy. :-D
>
> PS. Tak jak Ty odbierasz mleko krowich matek ich cielętom, które z kolei
> idą na śmierć i kupujesz ich mięso...
Jem mięso, nie mam psa i nie udaję współczucia do zwierząt wtedy, kiedy
to ładnie brzmi, bo czego jak czego, ale tworzenia ładnych opisów, to Ci
odmówić nie można :
Message-ID: <1djti9vij7hzb$.pa4x1bjw8lpp.dlg@40tude.net>
Ikselka:
"(...) Innym razem szerszenie zalęgły nam się w... kanale wentylacyjnym
salonu!
Najpierw zauważyliśmy, ze brały się nie wiadomo skąd w domu, choć w oknach
byly siatki wszędzie. No i okazało się, ze wchodzą przez kratkę
wentylacyjną, która nie byla osiatkowana. Jednak w niczym nie
przeszkadzały, zostawiliśmy je tam więc, tyle ze kratkę zakleiliśmy folią.
Jednak przyszedł czas remontu kominów i fachowcy bali się, bo im szerszenie
latały nad głowami, kiedy byli na dachu, a to już było, niestety, groźne ze
wzgl. i na ew. ukąszenia (obcy zapach dla szerszeni), i ze wzgl. na BHP na
wysokości. No i cóż - kratki dokładnie zalepili folią, wpuścili do kanału
szmatę obficie nasączoną środkiem owadobójczym i zatkali komin też folią...
Co się tam działo w tym kanale! Słyszałam to przez kratki. To był
autentyczny płacz, jek i wołanie o pomoc, cały ginący chór owadzi. Uciekłam
wtedy z domu na parę godzin, bo tyle to trwało. Do dziś mam uraz z powodu
tego morderstwa. No nie przesadzam, naprawdę. One bardzo cierpiały mimo
środka, który był mocny i miał niby działać szybko."
To by było na tyle w temacie. Przypominam, nie występuję tu jako obrońca
zwierząt.
--
Paulinka
|