Data: 2008-12-16 22:37:41
Temat: Re: Koniec koszmaru
Od: "Redart" <r...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
news:x9njxrkmebb5.1jldd4bkmdlcp.dlg@40tude.net...
> A nie jest to prawda??? - w tym ostatnim zdaniu?
> Poza tym - takie dokumenty muszą być uniwersalne na tzw dłuższą
> przyszłość:
> co powiesz o spirali "antykoncepcyjnej" (jak ją ładnie nazwano)?
> Co dla jednych jest tylko "antykoncepcją", dla innych jest zabijaniem. To
> kwestia świadomości wlasnych czynów, a nie eufemistycznego podejścia do
> nich. Nie każdego zjadacza chleba na nią stać, więc Kosciół musi mieć te
> zasady, do których stosują się oni albo nie - ich wybór; nikt nikomu, komu
> nie odpowiadają zasady, nie każe być w Kościele.
Ale tu się bardzo mylisz. Kościół na przestrzeni wieków bardzo dojrzał
i wycofał sie ze swoich imperatorskich zapędów, ale i dziś ma ogromny wpływ
na politykę i wcale nie chce z tego wpływu zrezygnować. Wiec sorry, ale
chcę, czy nie chcę - podlegam ustawodastwu kreowanemu w dużym stopniu przez
KK. A o bardziej subtelnych, ale równie namacalnych metodach wpływu
na moje otoczenie to nawet nie wspomnę. Mówiąc krótko: 'wypisuję się
z tego' może i dzisiaj jest realizowalne - ale 1. jeszcze kilkanaście,
kilkadziesiat
lat temu tak nie było 2. KK wcale sienie cieszy z tego, że ludzie korzystają
z tej
'wolności wyboru', a raczej nad tym załamuje ręce i szuka sposobów
wzmocnienia
swojego oddziaływania. I nie gra w tej kwestii do końca czysto - nigdy nie
grał. Sięga
wprost po narzędzia polityczne.
>> I JP II choc dużo pisał o rodzinie, tego tematu nie zmodyfikował:
>> familiaris consortio
>> http://www.vatican.va/holy_father/john_paul_ii/apost
_exhortations/documents/hf_jp-ii_exh_19811122_famili
aris-consortio_pl.html
>>
>> Dlatego na ostatnim zgromadzeniu Ojcowie Synodu wyraźnie oświadczyli:
>> ,,Ten
>> Święty Synod, złączony w jedności wiary z Następcą św. Piotra, utrzymuje
>> w
>> mocy to, co jest zawarte w dokumentach Soboru Watykańskiego II (por.
>> Gaudium
>> et spes, 50), a następnie w Encyklice Humanae vitae, w szczególności to,
>> że
>> miłość małżeńska winna być w pełni Judzka, wyłączna i otwarta na nowe
>> życie
>> (Humanae vitae, n. II, por. 9 i 12)"
>
> A nie powinna?
Ale w tym się kryje niezgoda na jakąkolwiek sztucznąanty koncepcję, tylko
JPII zwlekał
z nazwaniem rzeczy wprost po imieniu.
> Oczywiście mowa jest o naturalnym zapobieganiu ciąży.
> Jest jednak mnóstwo przypadków, kiedy ta metoda odpada ze względów na np.
> nieregularności cyklu - i ten przypadek wg mnie powinien być
> przedyskutowany w Kosciele, oczywiście, że tak. Podobnie jak przypadki,
> kiedy tabletki powszechnie zwane antykoncepcyjnymi są konieczne do
> leczenia
> zaburzeń hormonalnych, a nie do samej antykoncepcji.
>
> W kwestii antykoncepcji, jak i w innych, każdy! człowiek-katolik błądzi,
> szuka, protestuje, grzeszy - nie odchodząc od Kościoła. Gdyby wszyscy byli
> święci, Kościół nie miałby racji bytu przecież :-)
> Ale całkowitym i automatycznym odejściem od Koscioła (patrz: ekskomunika)
> jest np aborcja rozumiana jako antykoncepcja czy jako segregacja. Kto się
> na nią waży, niech wie, co robi. Reszta jest pomniejszym złem, do
> wybaczenia i na nie właśnie liczymy, pozostając w Kościele :-)
>
> Kwestie antykoncepcji w trudnych przypadkach zatem pozostawiam Kościołowi
> do rozstrzygnięcia w przyszłości, bo nie sa łatwe, ale wierzę, że się
> Kościół nimi zajmie, a póki co - skoro chcę być między wronami, to kraczę,
> jak one, a przynajmniej się staram, bo o ustawiczne i szczere staranie
> chodzi, a nie o świętość.
Uważam ten tekst za najciekawszy z tych, których całe masy napisałas na
grupach.
Wybacz ten oceniajacy ton, być może nie umiem dobrze wyrazić
zainteresowania.
Jest tu m.in. ten długo wypatrywany przeze mnie znak zapytania, współczucie
w stosunku do innych ludzi (a być może to tylko ślad po własnych/rodzinnych
problemach
z hormonami - ale zostawmy to) i szczere, nienahalne podjęcie jakiegoś
pytania z
niekoniecznie z góry nakreślonymi odpowiedziami.
Ja mogę dodać tylko tyle, że z mojego punktu widzenia - człowieka, który
widział
także inne niż hormonalne problemy u ludzi, powiem, że ten obszar
'zapytania'
czy też 'nieadekwatności uporu KK' jest znacznie szerszy.
Spróbuj niejako zrozumieć moje ambiwalentne uczucia w tej chwili: cieszę
się, że
mając styk z problemami kobiet cierpiącymi na różne choroby cywilizacyjne
solidaryzujesz się tu np. z moją żoną i działasz z nią niejako 'po jednej
stronie'
- czujesz, co to jest problem nieuregulowanych hormonów i wiesz, jak bardzo
kobieta może być bezradna wobec tego problemu. To rodzi w Tobie współczucie.
Jednocześnie jednak martwi mnie, że w jakimś innym obszarze, np.
homoseksualizmu
- nie potrafisz wyjść poza swoje ograniczenia w doświadczeniu (brak
bezpośredniego
styku w rodzinie z tym zagadnieniem) i tego typu współczucie już w ten
obszar nie wchodzi,
oferujesz za to bardzo autorytarne, płytkie 'gotowce'. Tak właśnie -
porównywalbym
to do sytuacji człowieka, który nie mając czasu na czytanie wszystkich
książek o życiu
część z nich zastępuje uproszczonymi gotowcami, często pisanymi przez
przypadkowych
ludzi, którzy jak sięokazuje, także sami nie czytali, tylko słyszeli.
I to tyle chciałem powiedzieć.
|