Data: 2008-12-16 23:05:37
Temat: Re: Koniec koszmaru
Od: Ikselka <i...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dnia Tue, 16 Dec 2008 23:37:41 +0100, Redart napisał(a):
> (...)
> Spróbuj niejako zrozumieć moje ambiwalentne uczucia w tej chwili: cieszę
> się, że
> mając styk z problemami kobiet cierpiącymi na różne choroby cywilizacyjne
> solidaryzujesz się tu np. z moją żoną i działasz z nią niejako 'po jednej
> stronie'
> - czujesz, co to jest problem nieuregulowanych hormonów i wiesz, jak bardzo
> kobieta może być bezradna wobec tego problemu. To rodzi w Tobie współczucie.
Ha, miałam też tego typu spore kłopoty w dziewczęctwie. No to rozumiem. Ale
nawet bez tego bym rozumiała.
> Jednocześnie jednak martwi mnie, że w jakimś innym obszarze, np.
> homoseksualizmu
> - nie potrafisz wyjść poza swoje ograniczenia w doświadczeniu (brak
> bezpośredniego
> styku w rodzinie z tym zagadnieniem)
W rodzinie brak, ale nie w życiu :->
W życiu codziennym znałam paru/parę homo (np. dobry znajomy ojca - ha,
gdyby go nie zadźgano z zazdrosnej miłości, toby mi na pewno załatwił wstęp
na ASP, to tak luźno wtrącam; moja ukochana profesorka plastyki w liceum i
wuefistka w tymże też...) Nigdy nie miałam wobec tych osób zapędów
eksterminacyjnych, no nigdy. Ale może dlatego, że ludzie ci żyli skromnie,
nie manifestując swych skłonności, jako i heteroseksualni czynic powinni.
Więc dlatego atakuje, kiedy widze parade równości czy dwóch p... upsss,
homo, żądajacych ślubu w kościele czy adopcji...
> i tego typu współczucie już w ten
> obszar nie wchodzi,
> oferujesz za to bardzo autorytarne, płytkie 'gotowce'. Tak właśnie -
> porównywalbym
> to do sytuacji człowieka, który nie mając czasu na czytanie wszystkich
> książek o życiu
> część z nich zastępuje uproszczonymi gotowcami, często pisanymi przez
> przypadkowych
> ludzi, którzy jak sięokazuje, także sami nie czytali, tylko słyszeli.
>
> I to tyle chciałem powiedzieć.
Jak wyżej.
|