Data: 2003-06-26 12:58:48
Temat: Re: Kryzys przedmałżeński - ratunku!
Od: "Vei" <a...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "J. P." <j...@n...poczta.onet.pl> napisał w wiadomości
news:bdeggq$r8c$1@news.mch.sbs.de...
> Witam!
>
> Mam taki dylemat: zostały mi dwa miesiące do terminu ślubu a ja się
> zastanawiam...
> Wszystko wcześniej było ok, "ona" była cudna i jedyna, zaręczyliśmy się,
> zaczęło się planowanie ślubu...
> Ci którzy przeżyli, wiedzą ile z tym jest zachodu, zwłaszcza jeśli planuje
> się ślub w dużym mieście z niezbyt wielkim wyprzedzeniem (nie, nic nie
> "pogania", po prostu chcemy zdążyć przed jesienią), jeśli rodziny są z
dwóch
> rózżnych stron Polski i mają kompletnie różne poglądy na tradycje weselne.
> Natłok problemów, nieporozumień i kompromisów spowodował, że zacząłem mieć
> dosyć. Zaczęły się wątpliwości, czy ja tego faktycznie chcę, czy to
> faktycznie jest to co chciałem. Kiedy sam sobie zadaję konkretne pytanie,
> czy chcę z nią być - odpowiedź brzmi TAK!, chodzi mi o te wątpliwości.
Nikt
> nie jest idealny, w niej też są jakieś cechy, które mi się nie podobają,
> tylko że o ile do tej pory mi to nie przeszkadzało, teraz one szczerzą
zęby
> i wołają z kąta złośliwie: "a nie mówiłyśmy?". Do kompletu dochodzi
jeszcze
> własność mojego wodnikowego znaku zodiaku według której wodniki boja się
> stałych związków.
> Przeżywam takie typowe "chciałbym a boję się", z jednej strony chcę tego,
> zależy mi na niej, z drugiej gryzie mnie myśl, że skoro mam wątpliwości,
> skoro się zastanawiam, to może jednak to faktycznie nie to, że to powinna
> być ta wyśniona i wytęskniona chwila a nie kompromis podjęty z własnymi
> wątpliwościami.
> Po co to piszę? Nie, nie pytam "co robić" bo jak wyżej napisałem, chcę
tego.
> Chodzi mi o opinie tych juz żonatych, mężatych, takie pocieszenie, że to
co
> przeżywam to normalka, taki pierwszy kryzys "przedmałżeński" i ze
> wątpliwości przed taką decyzją są zawsze a nieuniknione problemy
przedślubne
> i związane z nimi nerwy tylko je pogłębiają. Jest tak? Powiedzcie?
>
> J.
Nie martw sie - watpliwosci sa normalne. Ja biore slub za poltora miesiaca -
miasto srednio duze, a sale weselna zarezerwowalam na 3 miesiace przed
slubem :)) Ksiadz byl w szoku, ze tak wczesnie przychodzimy (tez 3 miesiace
wczesniej) - i zarezerwowal nam tylko termin i godzine i kazal przyjsc za
jakies 2-4 tygodnie (mimo, ze slub nie do konca "typowy", bo mieszanka
wierzacej i niewierzacego.
Wszystko udalo sie zalatwic mimo, ze nie zaczelam zalatwiac rok wczesniej:
muzykow, fotografa, ubrania itd itp. Wrecz powiem, ze czas mi sie strasznie
dluzy i odliczam tygodnie (jeszcze 7) az wreszcie nadejdzie ten dzien.
I dzieki temu, ze przygotowania skrocilismy (i tak jeszcze nie do minimum) -
krocej sie stresujemy.
Trzymaj sie
|