Data: 2010-03-18 20:51:01
Temat: Re: Kwestia neutralności w procesie terapeutycznym.
Od: Marchewka <s...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
medea pisze:
> Rozumiem to mniej więcej tak
[...]
Dobrze rozumiesz przeczytany tekst. Jednak sprawa zab. zosobowosci nie
jest juz taka prosta. A na pewno nie ma co o nie obwiniac (jedynie)
matke. W podejsciu psychodynamicznym tak jest, ze nie dostrzega sie
tatusia, czy innych tzw. osob znaczacych, np. babcia, ktora wychowuje wnuka.
Wszystko i tak sprowadza sie do cieplych, bezpiecznych relacji. Tylko
tyle i az tyle. I nie ma co IMO kombinowac z ego, egosyntonia,
egodystonia i innymi takimi. Zreszta, podejscie psychodynamiczne jest
wyjatkowo skomplikowane i trudne w tlumaczeniu nawet najprostszych
spraw. Choc, zwlaszcza w Stanach, terapia psychodynamiczna jest w
rozkwicie. Ale to z cala pewnoscia nie ma juz za wiele wspolnego z
klasyczna freudowska psychoanaliza.
> Nie bardzo wierzę w to, żeby komuś udało się świadomie wpłynąć na drugą
> osobę tak, żeby ona dokonała jakiegoś przeniesienia przez internet, a
> potem przeprowadzić jakąkolwiek terapię.
Przede wszystkim ktos, kto sie podejmuje wkroczyc na droge terapii, musi
podjac suwerenna decyzje, co do tego. Czyli przede wszystkim _chciec_
przejsc terapie i miec cel z nia zwiazany.
I.
|