Data: 2010-03-18 21:42:23
Temat: Re: Kwestia neutralności w procesie terapeutycznym.
Od: "Redart" <R...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "medea" <X...@p...fm> napisał w wiadomości
news:hnu2a5$d4m$1@atlantis.news.neostrada.pl...
> Rozumiem to mniej więcej tak - jeśli ktoś nie doświadczył na pewnym etapie
> życia dostatecznie silnego związku z matką (dokładniej: jej opiekuńczości,
> ciepłych z nią relacji), to będzie w następstwie wykazywał skłonności
> bardziej do zachowań depresyjnych niż agresywnych. Dobrze rozumiem? Taki
> ma być przekaz? Jeśli tak, to myślę, że jest to bardzo prawdopodobne.
No na moje oko to prawie dobrze ;) Ale to prawie moim zdaniem
robi jednak poważną różnicę. Otóż problem polega na tym, że
osoba taka będzie JEDNOCZEŚNIE wykazywać zachowania agresywne, jak
i przejawiać cechy głębokiej depresji. I rolą terapeuty jest
zauważenie tego i dokonanie wyboru, szeregowania - z czym pracować
wpierw, a z czym później. W zaproponowanym modelu jest mowa o tym,
że ważniejsza w tym wypadku jest praca z depresją, jako problemem
bardziej podstawowym - a agresję należy zostawić 'na potem'.
W szczególności oznacza to, że agresję należy po prostu
na początku zaakceptować na tyle, na ile się da - bo i tak nie da się
z nią za bardzo nic zrobić, jeśli nie zostanie dokonana wpierw
praca 'w korzeniu' - czyli w depresji.
> Nie wiem, jednak, jaki ma to związek z globem (czy w ogóle w zamierzeniu
> miał mieć?), ponieważ on raczej wykazuje skłonności do agresji, ale
> mniejsza z tym.
Pozwolę sobie uciec od konkretu globa.
> "Dostarczenie relacji z dobrym obiektem" zakłada chyba stworzenie relacji
> niejako rekompensującej wcześniejsze niedostatki w kontaktach z matką, co
> za tym idzie - okazywanie wyrozumiałości, nawet pobłażania, ciepła w
> relacjach itd. I to mi się też wydaje sensowne.
Tak, zgadza się ;) Co prawda należy być ostrożnym w rozumieniu 'dobry
obiekt' jako dobry w sensie potocznym, ale tu akurat to dobrze pasuje.
Muszę sam mocniej doczytać, jak to wyglada w innych sytuacjach.
Pozwolę sobie jeszcze odrobinkę. "Obdzielać popędem agresywnym" oznacza
kierować swoją uwagę w kierunku obiektów zaspokajających potrzeby
i wyrażanie tej uwagi w sposób agresywny. Takie coś przeżywa, zgodnie
z klasyczną psychoanalizą każdy z nas w okresie niemowlęctwa
- wtedy, kiedy wydzieramy się wniebogłosy, żeby dostać cycka ;)
Mówiąc obrazowo: krzyczymy, złościmy się na cycka w celu wymuszenia
na nim, by wskoczył nam w usta :) Ściślej rzecz biorąc nie jest to
cycek - bo jako zupełnie niemowlę pierś istnieje dla nas tylko, jak
już jest w ustach - wiec jak go nie ma to obdzielanie pierwotną
agresją "cały świat" :)
Rolą matki w tej sytuacji jest jak najszybsze dostarczanie piersi,
- o jakichś próbach modyfikacji popędu na nieagresywny czy coś -
oczywiście nie ma tu mowy. Po prostu trzeba dać cycka. Jak nie damy
- zaczyna się tragedia.
> Nie bardzo wierzę w to, żeby komuś udało się świadomie wpłynąć na drugą
> osobę tak, żeby ona dokonała jakiegoś przeniesienia przez internet, a
Ja pozwolę sobie na razie w ogóle się nie odnosić do "internetowych
prowokacji". Bardziej mnie tu na razie interesuje wiedza dot. mechanizmów
działania ludzi i mechanizmów naprawczych. Internet jest pewnym
ograniczeniem, o którym być może da się coś zrobić, a być może nie da.
|