Data: 2004-11-14 20:01:00
Temat: Re: Małżeństwo ortodoksyjnej katoliczki i wrednego ateisty...
Od: "Vetch" <v...@v...magot.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik " Pyzol" <p...@g...SKASUJ-TO.pl> napisał
> [...]
> Sprobuj zaczac chodzic do cerkwi albo ktoregos z kosciolow protestanckich!
> Zona tam sie za toba wlec nie bedzie, zas KK zrezygnowal juz z doktryny,
> ze
> tylko katolicy dostapia zbawienia.
protestantyzm przerabiałem już na samym początku wątpliwości :-)
Skończyłem na buddyzmie, i choć same podstawowe założenia
są bliskie że tak to nazwę "naturalnej filozofii życia", to jednak
głębsze wejście w szkoły "wozów" to takie samo pranie mózgu
jak inne religie.
A teraz wiem jedno: żadna wiara nie jest mi wogóle potrzebna.
Któregoś dnia poznawałem kolejne tajniki mahajany i siedząc
na WC, pomyślałem; "po cholerę to wszystko - tracę tylko czas".
Po co szukać odpowiedzi na pytania egzystencjonalne,
skoro zajmuje to znaczną część owej egzystencji ?
Kładę się spać i mam gdzieś fakt co będzie jutro. Czy wstanie
nowy dzień, czy nie. Ważne jest tu i teraz. Nie myślę o strachu
przed śmiercią (klucz do sukcesu wszelkich religii), lecz myślę
o tym co jest w moim życiu radosnego i co jeszcze może być
radosnego bardziej :-) Boję się jedynie samego cierpienia,
ale mimo to nie sądzę żeby jakiekolwiek cierpienie
przywiodło mnie do raptownego zawierzenia. Po prostu mój
mózg jest już na takim poziomie niedowiarstwa i sceptycyzmu,
że musiałbym "włożyć palec w bok" żeby uwierzyć.
Przy tym wszystkim, na widok ludzi uwikłanych w praktyki, które
z mojego punktu widzenia niczego nie dają, oprócz dobrego
samopoczucia, jest mi ich szkoda. Dlaczego ? Bo to dobre
samopoczucie można osiągnąć na 1000 sposobów, wystarczy
tylko troszkę chcieć. Ale my, potomkowie zdrajców Światowida :-),
mamy od dzieciństwa faszerowane mózgi strachem przed wiecznym
potępieniem. Ten strach zaszywa się w podświadomości i
pojawia się jako wyrzut sumienia w przypadku chęci włączenia
racjonalnej krytyki wiary w wieku dojrzewania światopoglądu.
Dlatego trudne pytania zadają tylko odważni. I do nich świat należy.
Ci nieodważni pozostają całe życie w ochronnej skorupce przesądu.
> Tak wlasnie ja odeszlam od KK. Niespodziewanie dla siebie, w tej drodze
> jakos
> sie tak porobilo, ze nie umiem teraz nie wierzyc w Boga.
tylko że ja nie potrzebuję tej koncepcji wogóle
> Zreszta, ja nie w
> i e r z e, ja w i e m, ze on istnieje. Bynajmniej, nie planowalam tego!
miałem tę euforię na oko jakieś 8 lat temu przez parę lat i doskonale
to rozumiem. To coś jak miłość, ale platoniczna do czegoś co
jest tylko wytworem umysłu.
> Ale rodzina raz na zawsze musiala sie odpiorkowac z probami nawracania
> mnie,
> mowie ci, nawet moja babcia, straszliwa dewotka, zamknela buzie:)
ech, te babcie... teściowe :-) To osobny problem :-)
> Chyba dla uratowania malzenstwa stac cie na te godzine w ktorejs ze
> swiatym
> raz w tygodniu?
sorki, ale nieraz czekam na żonę pod kościołem i zmuszony jestem
słuchać tego (przepraszam za wyrażenie) bełkotu płynącego z
wielkich głośników na całe miasto. Naprawdę słowa
kapłana, który poucza swoich parafian, czy słowa liturgii, dziś
są dla mnie jak stek bzdur. Gdy coś takiego słyszałem to wręcz
gotowało się we mnie w środku i miałem refleksje typu
"dżizus, jak ludzie dają się na to nabierać - toż to obłęd jakiś".
Teraz już się trochę uodporniłem i zlewam, ale ogólnie rzecz
biorąc, takie gadanie jest szkodliwe dla umysłu - z pełną powagą
i wiarą przedstawia się fikcję jako rzeczywistość i każe w nią wierzyć.
> Mozesz sobie chodzic po roznych i porownywac.
już dość się na ten temat naczytałem i narozmawiałem
z różnymi "ewangelizatorami" :-) To jest nudne.
Jak spotykam kolejnych harykrysznowców czy innych
jehowitów, to litość mnie ogarnia, ile ci ludzie
muszą znieść dla pozoru sukcesu swoich przekonań.
> Zawsze cos nowego zobaczysz, czegos sie nauczysz,
> a zona bedzie musiala buzie w ciup postawic.
wątpię czy czegokolwiek mógłbym się nauczyć.
Jako katolik znałem swoją religię pod względem
"naukawym" aż za dobrze, potem jako protestant
byłem wyćwiczonym w bojach żołnierzem
o czystość chrześcijańskiej doktryny przeciwko
katolickiej herezji dogmatycznej. Następnie
walczyłem z herezjami protestantyzmu, a na koniec
zmęczony odłożyłem Biblię na półkę między bajki :-)
Piotrek
|