Data: 2002-06-03 13:12:38
Temat: Re: Mężczyzna na zakupach
Od: "Ania" <i...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Hanka Skwarczyńska" <a...@w...pl> wrote in message
news:adfafe$n0p$1@news.tpi.pl...
> No, u nas chyba tak jest. Ustaliliśmy te zasady wspólnie z TŻ i
> żadne z nas nie sprawia wrażenia, żeby trzymanie się ich było
> jakoś szczególnie bolesne. To dlaczego Ania przezywa mnie od
> mitów? :)
O rany, ciebie? Przepraszam. Nie chciałam. Dlaczego jesli ja piszę ogólnie,
to każdy odbiera to personalnie, jako ujmę na honorze? Czyżby jednak coś w
tym było, czyli "uderz w stół, a nożyce się odezwą?"
Ale chyba nie napisałam "mitów podtrzymywanych przez Hanię Skwarczyńską"?
A co do kupowania różowych bluzek z falbankami to nie trafiłaś. Ja ubrania
kupuję dopiero, jak poprzednie się podrą. Mam może dwie bluzki, dwie
spódnice i jedną parę dżinsów. Nie mam cierpliwości do kupowania ciuchów.
Dla dziecka owszem. Ale jeszcze na razie ubranka córeczce kupuję patrząc na
metki, a nie tracąc czas w przymierzalniach. Po drodze do sklepów z ciuchami
jest zawsze kilka ksiegarni. Zanim z nich wyjdę sklepy z ciuchami już się
zamykają:))))) Za to książek kupuję ilości masowe.
Ja miałam na myśli raczej fakt, że mnie samej nie obchodzą żadne ceny
niczego. Ja po prostu na nie nie patrzę. Jak mam na coś ochotę, to kupuję i
nie myślę, czy to jest stosunkowo drogie. W momencie wyjścia ze sklepu nie
powiem, nawet na torturach, ile wydałam i czy dobrze wydano mi resztę. Po
prostu nie zwracam uwagi na takie przyziemne detale. Daję jakiś banknot,
biorę, co mi z niego wydają i najczęściej myślę o sprawach dużo
przyjemniejszych. Gdyby trafił mi się taki mąż, jak kilku moim dobrym
koleżankom, które muszą np. pokazywać im paragony, ile tego dnia wydały w
spożyczym, a ich mężowie to zapisują, bo usiłują kontrolować budżet, to
chyba bym zwariowała.
A te moje biedne koleżanki muszą tłumaczyć się mężom z każdej wydanej
złotówki. Chociaż same też pracują i zarabiają. Bo mężowie oszczędzają np.
na nowy samochód albo komputer, albo spłacają raty, kredyty, najczęściej na
rzeczy, ktore to im są bardziej potrzebne, niż żonom.:)))) I oni decydują ,
na jakie wydatki ich stać i ile mogą sobie pozwolić wydać na życie.
Tego śmiesznego posta, pisanego oczywiście z przymrużeniem oka, jako dowcip
raczej, napisałam po telefonie do koleżanki. Ona jak zwykle wyżaliła mi się
na męża i jego skrupulatne sprawdzanie domowych wydatków. Poza tym ona do
mnie dzwoni tylko "w naprawdę uzasadnionych wypadkach," bo jej mąż
kontroluje również billing telefoniczny.:)))) Ale jej mąż świetnie robi
zakupy. I nawet obiady gotuje i sprząta. A ja, zamiast jej zazdrościć,
głęboko jej współczuję.:))))
W kiliku przypadkach wydatki zapisują skrupulatnie moje koleżanki. Ale żadne
z nas dwojga, ani ja, ani mąż, nie jest zdolne do takich wysiłków
arytmetycznych. :)))))
> Hanka Skwarczyńska
> i kotek Behemotek
Imie kotka masz świetne. Sama wybrałaś? Uwielbiam Bułhakowa.
Pozdrowienia
Ania
Ania
|