Data: 2007-08-28 08:16:23
Temat: Re: O przyjaźni...
Od: "Vilar" <v...@U...TO.op.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
>> A tak serio, to z iloma facetami można pójść do łózka? No weź.....
>Przecież wyraźnie napisałam, że nie należy przesądzać, że finał nastąpi
>w łóżku! Chodziło o podtekst erotyczny, ten niekoniecznie "narastający"
>i rozwijający się w jakiś wątek, a w rozważanej przyjaźni damsko-męskiej
>niby nie powinno go być, bo wtedy to już jest przynajmniej flirt.
No tak, ale jeśli mówimy o rzeczach tak ważnych jak przyjaźń, to wiesz.
Zwykły flirt to nie ta ranga. Ot zabawa od błyszczenia oka.
> To, że o kuchni czy innych durnotach wiele piszę, to tylko dlatego, że
> tu (i przy durnotach) odpoczywam. Nie piszę o sprawach, które mnie
> męczą, tutaj w Usenecie (niech już to będzie po Skajowemu) właśnie
> odpoczywam...
Jak widzę masz podobny stosunek do netu. Chwilowe odciągnięcie uwagi od
rzeczywistości, na której trzeba się skupić i radosna niefrasobliwość.
>> Życie to różne relacje z różnymi ludźmi i zaufanie ze
>> strony partnera i do partnera,
> Czyli jednak "odpłciowujesz" swoje rozważania - tak na wszelki wypadek,
> czy... jednak zauważasz niebezpieczeństwa?
Hah, jasne że zauważam. Wyrosłam już z udawania przed sobą. Tylko wiesz,
właśnie ten trening, który funduje każdemu życie sprawia, że do pewnych
spraw podchodzi się ze spokojem.
>W
> końcu licząc na przyjaźń - poskramiamy swoje instynkty, które mogłyby
> się z tym "planem" kłócic, ale to tylko tłumienie. Jak się facet podoba
> kobiecie lub ona facetowi, to nie ma siły, TEN podtekst natychmiast
> wyczuwają oboje. Jasne, że co z nim zrobią, to już ich sprawa, zważ
> tylko, co z nim najczęściej robią, gdy okoliczności sprzyjają, np. on
> wolny i ona wolna :-)
Jeśli dorośli, to tym 'kontekstem' to mogą się tylko bawić.
A wiesz, to tłumienie często spowodowane jest faktem, że szanuje się drugą
stronę i trochę głupio tak potraktować ją, jak rzecz (znaczy bzyknąć i
zostawić), szczególnie jeśli to np. wieloletni przyjaciel.
Takich rzeczy nie robi się przyjacielowi.
> Własnie wyżej wyjaśniłam - i tak, tak właśnie mam. Czyżby terminologia
> nas (Ciebie i mnie) różniła i dlatego nie możemy się w tym punkcie
> spotkać na jednej płaszczyźnie?
Tak, też dochodzę do wniosku, że po prostu inaczej definiujemy pewne słowa.
Czas uzgodnić słowniki :-)
>> PS. wiesz co? teraz przyszlo mi do głowy, że ta różnica może wynikać z
>> różnic ze sposobu życia u Ciebie i w Wawce
> :D
Oj tam, taka niewinna prowokacyjka. Ale z uśmiechem w oczach.
>> PS2. Aaaa, żeby nie było. Miałam w życiu przypadek, że moja koleżanka i
mój
>> mężczyzna, wylądowali w łózku. I coż, pobolało, życie poszło dalej i
>> naprawdę nie żałuję.
>Skoro już to mówisz (a podziwiam Cię za tę szczerość) to powiem Ci, że
>tego nigdy bym nie wybaczyła. Może to jest ta różnica, którą miałaś na
>myśli, pisząc o sposobie życia u mnie i w Wawce... Jeśli Cię to dotknie,
>co napisałam, wybacz, nie chciałam tego, ale staram się być szczera.
Ooo, nie, nie jesteśmy razem. Nie potrafiłabym żyć z takim garbem i nie
zrobić pasztetu z psychiki sobie i jemu. Bez sensu.
To że nie żałuję odnosi się do faktu, że życie przyniosło ze sobą smakowite
kąski i że po sporządzeniu bilansu okazuje się, że "wyruszenie w drogę" ma
głęboki sens.
(PS. to nie był jakiś 'ktoś', ale mąż, były mąż. )
A co do szczerości. To naprawdę nie kryję się z tym kim jestem (nawet w
necie). Jestem, jaka jestem i kropka.. A jak mam jakieś tajemnice to i tak
ich nie pokażę :-PPP.
>> Bo życie okazało się niezmiernie ciekawe i
>> niespodziewane.
>Czy nie uważasz, że takich doświadczeń powinno jednak być jak najmniej?
Wiesz? Nie wiem. Nie jestem pewna. Z jednej strony nie są łatwe. Ale... dają
ciekawe efekty. Wiesz, człowiek bestia leniwa i bez odpowiedniego bodźca
pupy nie ruszy. Tzn. często tkwimy w różnych sprawach/układach z czystego
wygodnictwa. Czy to źle, jak się rozsypią?
Może obietnica pana B., że nie dopuści do naszego życia niczego, co by
przekraczało nasze siły jest dobrą odpowiedzią na to pytanie.
>> I jakoś nie wpłynęło to na jakość moich kontaktów z innymi ludźmi.
>> Bo cóż. Tandeta się zdarza wszędzie.
>Tak.
:-)
>> Ale jednak fajnych ludzi jest dużo więcej, tylko nie rzucają się tak
>> nahalnie w oczy (teoria oczywiście i nahalny optymizm w natarciu)
>Toteż ich szukam i ich znajduję - 300 km ode mnie, po sąsiedzku i tu w
> grupach :-)
O proszę, kolejna optymistka.
A jak się mylimy?
A jak to prostactwo ogólne jest górą, a my żyjemy w nieustannych
złudzeniach?
|