Data: 2003-05-28 10:37:40
Temat: Re: Odp: 3 lata po ślubie...
Od: "Rafal" <rafalp_pl@WON_SPAM_wp.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Znamy tutaj tylko jeden punt widzenia - Beaty. Nie znamy perspektywy jej
męża i tak na dobrą sprawę nie wiemy gdzie leży sedno problemu. Rozumiem iz
Beata jest zmęczona, nie wyspana, nie radzi sobie z czasem, wszystko ją
drażni, a na dodatek mąż jej nie pomaga, oczekuje obiadku, i jeszcze ma
czelność podburzyć dziecko żeby dało jej kwiatka, choć sam nie daje itp.
A czy Beata zastanowiła się jak to wygląda z jego perspektywy? Wiecznie
naburmuszona żona, ciągle mająca do niego o coś pretensje, ciągle tylk
omartudzi że jej nie pomaga choć on stara się jak może. Toż jemu ręce (i
pewnie nie tylko) opadają, bo zaczyna dochodzić do wniosku że dla żony
istnieją tylko dzieci, on jest odstawiony w kąt i tylko zawadza w domu, bo
robi bałagan i coś przebąkuje o jakimś obiedzie? Toż nawet strach dać
kwiatka bo można po łbie za to oberwać - bo żona uzna że w ten sposób chce
załatwić problemy domowe, a dla niej to bezczelność (niestety, ale
przerabiałem więc jest możliwe). Znalazł wiec sposób - "przez dziecko", ale
wyraźnie poczuł że przyjemności żonie tym nie sprawił co go jedynie
utrwaliło w swoich poglądach. A boi się powiedzieć o co chodzi i co go
gryzie bo nie jest w stanie przewidzieć reakcji żony (albo jest zbyt
nieśmiały). Woli więc się usunąć w boku i siedzieć cicho coby nie zawadzać w
oczekiwaniu na lepsze czasy.
Dokładnie tai scenariusz przerabiałem u siebie, więc bynajmniej nie jest on
abstrakcyjny. Różnica polegała na tym że u Beaty nie ma rozmowy na ten
temat, natomaist ja przez prawie pół roku usiłowałem przekazać żonie co mi
"lezy na wątrobie" - tyle że natrafiałem na mur nie zrozumienia -
przekształcania rzeczy na opak - i rozumiała tak jak było jej wygodnie, albo
uznawała coś za moją fanaberię i starała sie to przemilczeć, albo gdy zbyt
mocno marudziłem, wybuchała sprzeczka, co czyniło dalszą rozmowę bezowocną.
Żona jakoś nie widziała dłuższy czas potrzeby rozmów w tych tematach - dla
niej "winny" był oczywisty i nie przyjmowała mojego punktu widzenia...
Ale upór z mojej strony się opłacił, bo mam wrażenie że zrozumiała i widzę
wyraźną zmianę zachowania: zaakcpetowała zakup zmywarki (dzięcki czemu
odpadł problem - kto zmywa), zaakcpetowała zatrudnienie pani która raz w
tygodniu sprząta gruntownie i prasuje, zrozumiała że Tshirt i zwykłe spodnie
są dobre do parku z dziećmi, ale niekoniecznie nadają się na nasze wspólne
wyjścia i że też bym chciał aby żona wyglądała dla mnie atrakcyjne,
zrozumiała że kolor szminki który używała od lat moze mi ię nie podobać, że
przy jej figurze powinna nosić buty na wysokim obcasie, a ona po ich
założeniu stwierdziął że wcale to nie jest takie niewygodne jak jej się
wcześniej zdawało, a nie chciała spróbować bo ... kiedyś jej wujek (coś koło
70lat) stwierdził że wygląda zbyt wyzywająco :))). A gdy zmienilo sie jej
nastawienie do męża i do spraw domowych, wróciła dawna pogoda, dzieci
przestały ją męczyć, choć wcale nie jest tak że pomagam jej wiecej niż
wcześniej (co nie znaczy "wcale" - po prostu zmiana perspektywy), jest w
stanie zrozumieć że czasem muszę wieczorem siąść do kompa i coś zrobić na
następny dzień do pracy, a i ja staram się robić to rzadziej, bo
zdecydowanie wolę porozmawiać czy coś innego pororobić ż żoną :)) niż sprawy
służbowe (wcześniej bywało odwrotnie).
Za atmosferę w domu odpowiadają obie strony - jeśli Beato chcesz aby wróciła
dobra atmosfera, a nie rozumiesz zachowań swego męża, zacznij od siebie -
zmień zachowanie, kup zmywarkę, zatrudnij pomoc, ubierz się atrakcyjniej - i
zobacz co ona zrobi. Jeśli zauważysz pozytywne zmiany, czas na poważne
rozmowy - powiedzcie sobie co was niepokoi, co drażni u partnera, co możecie
zrobić DLA PARTNERA, a powinno być lepiej. Grunt to być szczerym i otwarcie
mówić partnerowi co przeszkadza - raz będzie awantura, za drugim razem
sprzeczka, ale być moze ziarno rzucone zakiełkuje i partner zrozumie Cię i
zastanowi sie i wspólnie znajdziecie wyjście
No a jeśli nie zadziała (są niestety typy niereformowalne) - nie wiem czy
związek ma przyszłość
Pozdrawiam i zyczę powodzenia
Rafał
|