Data: 2007-11-09 11:33:43
Temat: Re: [PODSTAWOWKA] Panstwowa czy prywatna?
Od: "Harun al Rashid" <a...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Lolalny Lemur"
>> Nauczyciele są tylko jednym, wcale nie najważniejszym, czynnikiem.
>
> IMHO jednym z najważniejszych. Jeżeli nie najważniejszym jednak. Nie jako
> jednostka tylko jako grono pedagogiczne w danej szkole.
>
Identyczne grono pracujące w odmiennych warunkach uzyska odmienne wyniki.
>
> Oczywiście. Ale dzieciaki są dość plastyczne (tak to brzydko nazwijmy).
> Jeśli nauczyciel umie (i chce) to może zrobić z takiej "przypadkowej grupy
> społecznej" coś niegłupiego. Bo jeżeli nauczyciel będzie dobry
> (dydaktycznie) i lubiany przez dzieciaki to one same w klasie wytworzą
> presję jeśli chodzi o naukę przedmiotu i zachowanie na lekcjach.
>
Niestety, to mit. Przykro mi. Abstrahuję od jednostek naprawdę wybitnych,
obdarzonych charyzmą - te zakrzywiaja czasoprzestrzeń i zawijają fizykę wraz
z logiką i statystyką - mówię o zwyczajnie dobrym nauczycielu, takim z
górnych 25%, nie z górnych 3%.
Taki dobry, mający olimpijczyków, świetną opinię i poważanie u uczniów w
przeciętnym miejskim liceum, po zmianie pracy na 'odpadowe' liceum
uzawodowione może stnąć na głowie, pracować 3x ciężej i nawet nie zbliży się
do wyników z poprzedniej szkoły.
>> Opozycja prywatne - publiczne w najmniejszym stopniu różni się poziomem
>> nauczycieli. Prywatna szkoła może, w przeciwieństwie do publicznej,
>> wpływać na kształt innych czynników - choćby przez czesne, to już
>> eliminuje pewien zakres patologii.
>
> Patologii wśród uczniów czy nauczycieli?
>
Rodzin. Odpadają np. rodziny, gdzie mama na zasiłku a tata przepija 3/4
pensji - albo odwrotnie. Taka podstawowa selekcja.
>
> Wiele szkół prywatnych kwalifikuje dzieci nie na podstawie zdolności i
> wyników w poprzednich szkołach tylko na podstawie dochodów rodziców.
> Smutne ale prawdziwe.
>
Wiesz, szkoła prywatna musi na siebie zarobić, nie jest organizacją
charytatywną. Przynajmniej takie są założenia. Nie jest to bardziej smutne,
niż fakt, że jedni kupuja w piekarni bułki i ciastka a inni tylko chleb.
>> Tak więc, drogie panie, nie_wszystko zależy od konkretnych nauczycieli.
>
> Nie napisałam, że wszystko. Ale wiele. I to nie tylko w szkołach
> prywatnych.
>
'Wszystko' napisała Basia, Ty dorzuciłaś 'dokładnie'. :)
I niewiele zależy, czynniki faktycznie determinujące wyniki i rozwój ucznia
leżą daleko poza nauczycielem. Jakie wyniki osiągniesz z uczniem 80 IQ,
jakie ze 120 IQ? To tak na początek, o innych czynnikach pisałam wcześniej.
>
> Niczego takiego nie napisałam. Napisałam, że to jaka jest szkoła (nieważne
> czy państwowa czy prywatna) zależy głównie od grona pedagogicznego. Od ich
> podejścia do dzieciaków. Oczywiście, że nie wszystko od nauczycieli
> zależy, ale oni nadają ton. Od tego w końcu są przecież.
>
I z tym się właśnie nie zgadzam. Z tą 'głównością' od grona.
Była sobie szkoła, państwowa. Do szkoły chodziło około 600 uczniów, akurat
tyle, ile przewidziano przy jej budowie. Szkoła miała wyniki testów po
klasie szóstej w wyższych średnich i najwyższych. A pewnego roku ukończono
budowę osiedla socjalnego, gdzie przesiedlono... no cóż, w większości
margines. Nie było innej szkoły w pobliżu, więc dzieciaki z tego osiedla
wysłano do wspomnianej szkoły i budowano kolejne bloki, bo gmina duża,
mieszkań socjalnych potrzeba wiele. Po kilku latach liczba uczniów
przekroczyła 900, szkoła zaczęła pracować na dwie zmiany, grono pozostało to
samo. Jedno się zmieniało z roku na rok: systematycznie spadały wyniki
testów po klasie szóstej.
Dziwne? Nie, zupełnie oczywiste.
EwaSzy
|