Data: 2004-11-12 16:19:37
Temat: Re: Pieni?dze w małżeństwie - czyli ...
Od: "Karolina \"duszołap\" Matuszewska" <g...@i...wytnij.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Kaszycha wrote:
>>Może jednak wniknij, bo nie odpowiedziałaś -- czy jeśli Dunia (i ja, bo
>>w tej materii myślę i działam podobnie) połączy konta i wdzieje
>>fartuszek kuchenny to wtedy związek będzie pełen? IMO Dunia doskonale
>>opisała to, co składa się na związek; też uważam, że dzieci, wspólne
>>konta czy jedzenie z jednej miski są _dopełnieniem_ do _już_ udanego
>>związku.
>
> Nie są i nigdy nie będą. Jednak to o czym pisze Dunia to stanowczo za mało-
> oczywiście dla mnie. Tak jak pisałam Sveanie- potrzeba wspólnej przestrzeni,
> komunikacji na codzień. Wykonywanie wspólnie szarych codziennych czynności
> zbliża.
Czy ja wiem... Mnie i TŻ nie zbliżyło wspólne gotowanie makaronu i debet
na koncie, ale zainteresowania, lektury (poznaliśmy się na ircu, na
kanale miłośników twórczości A. Sapkowskiego), podobne spojrzenie na
wiele spraw itp, itd. Zarzuciłaś Duni, że jej wizja związku to za mało i
można to realizować z każdym przyjacielem, tymczasem jeśli wyłączyć
posiadanie dzieci, to w Twojej wizji widzę siebie zarówno żyjącą z TŻ,
jak z MBF[1]. Do przyjaciół też wysyłam sygnały, że mi zależy, że się
troszczę; też pamiętam, co który/-a lubi, a czego nie... Właściwie to u
mnie różnica między TŻ a MBF polega na tym, że w przeciwieństwie do MBF
TŻ pociąga mnie fizycznie (Czyli TŻ to taki MBF, z którym sypiam).
[1] My Best Friend.
Pozdrawiam,
Karola (ale mi się na szczerości zabrało... ;])
|