Data: 2008-03-27 12:12:12
Temat: Re: Porzucony...
Od: "Iwon(K)a" <i...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> > Dnia Wed, 26 Mar 2008 11:59:51 -0700 (PDT), Rogal83 napisał(a):
> >
> > > Nie wszystko jest takie proste
> >
> > Ja mam swoją teorię. I dziwię się, że ktoś kto sam wcześniej wystawił żonę
> > do wiatru, dziwi się, że jego też wystawiono. W sumie nie powinno go to
> > dziwić.
> > --
> > Elżbieta
>
>
> A ja ponownie zwracam Ci uwage na fakt że to nie było wystawoenie żony do
> wiatru. Twoja teoria nie odpowiada praktyce. Obie strony miały swiadomosc że
> małżeństwo sie rozpada i rozstały sie "w pokoju".
> Uwierz że tak mozna ;-)
jeszcze jedno, praktyka wygldala jednak inaczej niz mowisz. Wciaz bylez
zamezny kiedy wystawiales zone do wiatru. A wystawiles. Gdybys byl na
wsczasach sam, jako rozwdonik, to co innego w stosunku do zony. Ale wciaz to
samo, ze tykasz sie mezatek. Mozliwe, ze owa mezatka nie ma ochoty miec
romansow z niezameznymi, po co jej to. Tak to ma maly, niezobowiazujacy seks,
a na powaznie rodzine. Co o niej mysle, to juz nieco napisalam w innym poscie.
Imo daj sobie spokoj, ona od zawsze nie widziala Ciebie w roli jej faceta na
cale zycie. dlatego jestes i bedziesz tylko kochankiem.....
i.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
|