Data: 2003-06-02 10:01:34
Temat: Re: Pozbycie sie kreta
Od: "Rudy" <j...@p...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "T.W." <t...@w...pl> napisał w
wiadomości news:bbaale$a1q$1@atlantis.news.tpi.pl...
>
> Użytkownik "Tomasz Nowicki" <t...@p...pl> napisał w wiadomości
> news:bb9tpa$fju$1@atlantis.news.tpi.pl...
> > Co do ludzi zaś, którzy wściekle mordują krety (bo kopią), bobry (bo
> > podtapiają łąki), kawki (bo srają) itd. itp., mam wyrobioną opinię
>
> Nasuwa mi się taka refleksja:
> czy ktoś zadał sobie trud sprawdzenia, jaki procent postów pisanych przez
> "nowych", "świeżych" tudzież innych "jednorazowych grupowiczów" to pytania
> "jak się pozbyć...?", "jak wytępić...?", "jak zwalczyć...?" ?
> Mogłoby to być bardzo pouczające dowiadczenie.
> Czy to przypadkiem nie są tacy "ogrodnicy z przymusu", co to wybudowali
dom
> i z konieczności mają przy nim kawałek ziemi z którym coś trzeba zrobić
> (kolejny z niewyczerpanej krynicy mądrości cytat z sąsiada - kilku mamy
> takich - "niestety dom musi stać na jakiejś działce")?
> Najchętniej nic by przy tej ziemi nie robili, byle był "porządek":
podjazd,
> trawnik, iglaczki,
> "program minimum" - to kolejny cytat z sąsiada.
> A jak nie daj Boże pojawi się zwierzątko, które żyje tam od zawsze - to go
> łopatą! albo chemią.
> Żeby ogródek był czyściutki i wysprzątany.
> I żeby więcej nie trzeba było nic robić :(
> To może lepiej było kupić sobie luksusowy apartament z tarasem?
> Na tarasie położyć sztuczną trawkę, powiesić plastikowe pelargonie w
> skrzynkach i puścić płytę "Kojący śpiew ptaków"?
>
> Pozdrawiam (nadal zbulwersowana)
> Ewa
Plastiki to moze rzeczywiscie przesada, ale co do reszty to gratuluje
tolerancji i otwarcia na inne pomysly na zycie niz wlasny.
Ja mam z kolei taka obserwacje, ze u nasz w Polszcze to jak sie jest kims -
obojetne: zeglarzem, ogrodnikiem, motocyklista, fryzjerem, cyklista - to
trzeba byc nim w 150%, zyc ta pasja dniem i noca i tepic wszelkie fazy
posrednie. Jak plywalem zaglowka to sie nasluchalem opowiesci o tych
pseudo-zeglarzach i nie zgadnie nikt, jakie bylo jedno z kryteriow uznannia
kogos za pseudo-zeglarza. Kolor łódki!!!! Bo prawdziwy zeglarz to tylko
białą albo drewnianą pływa! Takimi opowiesciami raczyl nas pan instruktor. A
teraz jezdze na motocyklu i co jakis czas zbieram teksty w stylu "No kiedy
kupisz sopbie prawdziwy/powazny sprzet?" Jezdze Hondą Transalp
(niezorientowanym polecam google), ktora rozwija niepowazne predkosci do 170
km/h, a ja zazwyczaj jezdze nie szybciej niz 140. Nic to ze bylem nia choćby
na Nordkappiem (8 kkm w 2,5 tygodnia), ale to przeciez niepowazny sprzet.
A co do ogrodow, to rozumiem, ze poki nie mamy 2 hektarow z wszelka mozliwa
roslinnoscia, kretowiskami, poki nie jestesmy umazani ziemia po lokcie i
rozmawiamy jedynie o nawozach, a ci bardziej wyksztalceni nie rzucaja co
chwila garsciami lacinksich nazw, to nie jestesmy powaznymi ogrodnikami.
Prawdziwemu ogrodnikowi obca jest chec wprowadzenia jakiejkolwiek estetytki
(na przyklad pozbycia sie rozgrzebanych kretowisk, szczegolnie wlasnie z
malego trawnika) do ogrodu, zrobienia czegos wedlug planuy, choćby nawet
geometrycznie smiesznego. Musi byc pelny zywiol i totalna bonanza.
No coz, to widocznie tu tez zalicze sie do niepowaznych, bo mam jedynie 1000
metrow dzialki, a i dom na niej stoi wiec miejsca jest mniej, tepeie
kretowiska, tepie tez mrowki, ktore podkopuja kostke, mam w miare rowno
przxystrzyzony trawnik i duzo najprostszych kwiatow na tarasie, bo po kilku
latach namawiania drugiej polowy do zajmowania sie troche ogorodem poddalem
sie, a samemu nie chce mi sie az tyle robic i chce miec tej roboty tylko
tyle, zeby byla ona frajda, a nie znienawidzona harówką.
Z amatorskim pozdrowieniem
Rudy
|