Data: 2002-10-04 08:52:44
Temat: Re: Prostytucja - charakter czy zawod
Od: Amnesiac <amnesiac_wawa@_zero_spamu_gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
On Fri, 4 Oct 2002 09:42:37 +0200, "tren R" <t...@2...achtung.pl>
wrote:
>> Określony
>> kształt polityki zależy zawsze od rozstrzygnięć aksjologicznych. Co
>> jest celem państwa? Jakie wartości państwo powinno realizować? Na te
>> pytania nie odpowie żaden "fachowiec".
>dlaczego? niby czemu ma nie odpowiedziec?
A - przepraszam - jakiego rodzaju fachowiec może udzielić odpowiedzi
na te pytania? Jaki typ wiedzy należy posiadać, by być kompetentnym w
kwetiach moralnych? Co stanowi kryterium fachowości w tej materii?
>> Co masz na myśli pisząc o referendum "w kwestiach etycznych"?
>> Formułowanie zasad etycznych poprzez referendum oczywiście nie ma
>> sensu. Zasady takie nie muszą być w żaden sposób sformalizowane.
>nie jestem przekonany do tego iz zasady takie nie musza byc sformalizowane
>dlaczego? bo sie nie da? da sie. bo kazdy ma inna etyke? niemozliwe.
>wiec czemu?
Z tego samego powodu, dla którego nie ma sensu przeprowadzać
referendum w kwestii znaczenia słów. Mądrość etyczna jest artykułowana
na różne sposoby. Nie ma potrzeby formalizowania jej w "księgach" czy
dokumentach urzędowych. Choć oczywiście jest to możliwe. Pytanie: po
co?
>> Natomiast nie widzę niczego złego w organizowaniu referendów
>> dotyczących rozstrzygnięć prawnych. Te z kolei bardzo często mają
>> ścisły związek z etyką.
>nie do konca rozumiem jakie problemy prawne masz na mysli
Praktycznie wszystkie. Każdy akt ustawodawczy wymaga przyjęcia
określonych założeń aksjologicznych. Dotyczyć to może również decyzji
podejmowanych w referendum.
>> Nie zgodzę się z tym. Ten kult wolności, o którym piszesz, w dużym
>> stopniu był właśnie elementem naszych tradycyjnych wartości.
>chodzilo mi raczej o postawy - za czasow komuny nasz deklarowany
>swiatopoglad
>byl zdecydowanie katolicki i zasady, wartosci odnosily sie do niego.
>tymczasem po kilku latach wolnej polski mamy rzecz nieco inna. owszem
>jakas czesc osob zachowala ten kregoslup. ale imho wzrosla liczba postaw
>sprzecznych z wczesniej ogolnie uznawanymi zasadami.
Temat sam w sobie jest już bardzo ciekawy. Zacznijmy od tego, że
katolicyzm był tylko jednym z elementów "typowego" światopoglądu za
komuny. Można dodać, że nawet ten katolicyzm był z reguły
powierzchowny (MZ co najmniej połowa polskich katolików nie zna
podstaw doktryny swojego kościoła). Po upadku komuny niektóre wartości
dotychczas wyznawane przez Polaków zaczęły popadać ze sobą w konflikt.
Wartości "katolickie" zaczęły być odbierane jako sprzeczne np. z
zasadą wolności wyboru (ta zasada również jest bardzo głęboko
zakorzeniona). Różnie rozstrzygano tego typu konflikty, jednak
podkreślam: toczyły się one między wartościami obecnymi w naszej
kulturze od dawna. Oczywiśie pojawiły się nowe elementy, ale bardzo
szybko zostały powiązane ze starymi. BTW właśnie konflikty między
wyznawanymi wartościami są siłą napędową zmian postaw. Jest to jednak
proces rozłożony w czasie.
>> Dla LW silna władza prezydencka to władza bez ponoszenia
>> odpowiedzialności. Charakterystyczna raczej dla republiki bananowej.
>na jakiej podstawie tak twierdzisz?
Na podstawie pogardy dla prawa, jaką LW demonstrował. Przykład:
odwołanie M. Markiewicza z Krajowej Rady RTV. MZ brak szacunku dla
prawa w Polsce jest podstawową przyczyną bałaganu.
>bo ciekawe dla mnie jest to, jak mozna obarczyc odpowiedzialnoscia kogos
>kto nie mial zadnych prerogatyw do podejmowania kluczowych decyzji.
>oraz tych mniej kluczowych. przypomnijmy - inicjatywa ustawodawcza
>jaka mial LW dawala mu prawo proponowania ustaw. (na studiach robilem
>referat
>o kampanii wyborczej i posiadalem szczegolowe dane nt tego ile inicjatyw
>wyszlo od prezydenta, a ile z nich zostalo odrzuconych - ponad 90% z tego co
>pamiętam).
>cos jeszcze..? prawo veta? ha..! mianowanie premiera? z jakiego
>ugrupowania..? ha..!
Mały komentarz do systemu politycznego RP. Przyczyną bałaganu w dużym
stopniu istotnie były błędne rozwiązania ustrojowe. Należało się
zdecydować albo na system prezydencki a la USA (LW pewnie nie
podobałby się, bo tam prezydent nie może straszyć rozwiązaniem
parlamentu), albo tzw. kanclerski a la Niemcy (przerzucając faktyczną
władzę wykonawczą na premiera). Wybrano niestety coś pośredniego, na
wzór Francji. Zapomniano jednak, że we Francji kultura polityczna stoi
na wyższym poziomie niż u nas, więc system "mieszany" nie może się w
Polsce sprawdzić. Z drugiej strony, Wałęsa kandydując powinien znać
uprawnienia prezydenta RP. Mała konstytucja w gruncie rzeczy nie
osłabiła władzy głowy państwa. Co do inicjatywy ustawodawczej
prezydenta, to - jeśli dobrze pamiętam - dużo tego nie było. Pisanie
ustaw było chyba dla LW zbyt nudnym zajęciem. Zresztą nie jestem
pewien czy LW wie co to jest dziennik ustaw.
>wiec czem,u zarzucasz mu brak odpowiedzialnosci?
Zarzuciłem mu nie tyle brak odpowiedzialności ile marzenie o
prezydenturze bez ponoszenia odpowiedzialności.
>jakbym slyszal wybiorczą ;-))
Rozumiem, że to jest zarzut ;-))
Pozdro,
--
Amnesiac
|