Data: 2010-02-03 00:19:39
Temat: Re: Pytania na które też nie znam odpowiedzi.
Od: "Redart" <d...@w...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "medea" <e...@p...fm> napisał w wiadomości
news:hka2rp$gqe$1@atlantis.news.neostrada.pl...
>
> Wiesz co Redart, nie gniewaj się, ale tak to sobie czytam i nie mogę wyjść
> z podziwu, jak daleko może posunąć się (choćby w planach
> "racjonalizatorskich") człowiek, który chciałby mieć moc kontrolowania w
> pełni własnych (i cudzych) emocji. IMO inteligencja (operacyjna,
> kognitywna) powinna być na usługach emocji, a nie odwrotnie. W przeciwnym
> razie - sam popatrz - nie wiadomo, czy się śmiać czy płakać.
No ja tego tak nie widzę. Tzn. inaczej widzę przyczyny i skutki.
Tu akurat, w tym moim badaniu tematu związków otwartych, to raczej
nie było podyktowane jakaś chęcią kontroli, ale chęcią samookreślenia.
Chęcią konfrontacji treści, które uzyskiwałem od żony z jakimś
szerszym otoczeniem. Moja luba miała skłonności
do nieczystych zagrywek, pogrywania na uczuciach wstydu, winy,
itp. Ona nie była w tym wszystkim elementem neutralnym i oboje
się gubiliśmy. Gdzie ten środek ? Wiesz - moja luba ma skłonność
do stawiania spraw w ten sposób: "wszystkie kobiety tak mają,
a Ty jesteś dziwny". Musiałem tę swoją 'dziwność' jakoś
realnie nakreślić, w szerszym kontekście, szczególnie
w kontekście emocji innych kobiet i innych facetów. Rozmowa
z facetem żyjącym w związku otwartym to było spotkanie właśnie
z jakąś inną skrajnością i jednocześnie z jakąś tam luźną
swoją fantazją. Fantazją, nie planem. W życiu bym nie chciał
czegoś takiego fundować swoim dzieciom i stawiać siebie
w pozycji albo ukrywającego przed nimi pewne sprawy,
albo mówiącego o nich otwarcie ale sugerujacym, żeby
znowóż one je ukrywały przed dalszą rodziną, przed kolegami
i koleżankami. A jak nie ukrywać - to też słabo.
Zresztą to wiedza była zawsze tym, co mnie nieźle chroniło
przed samym sobą - wiedza bardzo konkretnie rozwiewała mi złudzenia
na temat moich własnych pomysłów. Nie myślałem o tych
związkach otwartych poważnie, ale niejako 'na wszelki wypadek'
czy z ciekawości wykorzystałem możliwość dowiedzenia się czegoś,
o czym nie wiedziałem nic. No i potwierdziły się moje przypuszczenia.
A kiedy przez pewien moment kryzysu (później już) potraktowałem
to "poważnie" to akurat wtedy trudno mi mówić, żebym był w pełni
poczytalny. Nie chce mi się nawet o tym pisać, bo aż mnie zimny
dreszcz przechodzi na wspomnienie tamtego okresu. Pomieszanie
z poplątaniem ...
>> No ale dzisiaj jest już 'po', jesteśmy
>> trochę innymi ludźmi.
>
> Gratuluję!
...
|