Data: 2014-10-25 15:30:18
Temat: Re: Ratunku, wegańska uczta
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pani Basia napisała:
>> Do kurczaka można mieć jedną uwagę. Kulturową, że tak to ujmę. W swej
>> wiejskiej prostolinijnej naturze tak już ma, że raz wystarczy na niego
>> spojrzeć, a od razu z twarzy widać, że kurczak. Dla weganina takie
>> spotkanie miłe być nie musi. Mówiliśmy tu niedawno o kulkach z mielonej
>> wołowizny, koreańskich czy innych. Widzę tu ich zalety. A mają też one
>> wegańskie wydania -- sojowizna w postaci tofu z czymś jeszcze. Trzeba
>> o tym doczytać lub dopytać. Nie robiłem jeszcze, odgrażałem się tylko.
>> Więc by mogły być do wyboru.
> Ale wtedy faktycznie byłoby niemal wszystko rozdrobnione.
Ten jeden jedyny wyjątek dotyczy w tym zestawie akurat dania mięsnego.
Wzmacnia jeszcze stereotyp, że wege, to niby same paciaje, a jak już
ma być coś konkretnego na ząb, to mięso. Nie do końca to tak, ale teraz
mniejsza o to. Teraz pozwolę sobie poczynić dalszą część uwag kulturowych.
Kiedyś, jak na stół wjeżdżał pieczony bażant, to okryty był on skrzydłami
z kolorowymi piórkami. Rumiane prosię musiało mieć radośnie zakręcony
ogonek, a w pysku jabłko. Sztuka przyrządzania na tym się zasadzała, by
to co kiedyś żyło, gdy już znajdzie się na stole, wyglądało tak jak za
czasów, kiedy jeszcze żyło. To się ostatnio trochę pozmieniało. Dzisiaj
już nawet nie każdego mięsojada zachwycają takie przedstawienia.
>> Są za to ziemniaki pieczone. O, to dobrze. Z nimi grają warzywa
>> chrupciate, na ciepło.
>
> No to może dołożę te chrupciate, co to o nich Ewa pisała.
Lub też może -- o czym ja pisałem -- nie jedne chrupciate, lecz dwa lub
nawet więcej. Kuchnie, o których teraz mowa, lubią wykorzystywać mocne
zróżnicowanie w smakach. To mogło się wziąć się z dalszej Azji, gdzie
uczta zrobiona z wielu malutkich potraw, za to mocno odmiennych, jest
rzeczą normalną. Nie tylko w smakach, lecz i w konsystencji te różnice.
Stąd moje liczne wtrącenia na temat tego, jak ważna jest kolejność
wrzucania do gara tych wszystkich roślinek, a nawet czasem ich dopiero
co wyodrębnionych części. Było tu kiedyś o uszaku bzowym. Grzybek taki.
On smaku nie ma żadnego, za to ma charakter. Ze smakiem musi jechać na
pożyczanego. Czyli jak bakłażan on, a nawet jeszcze bardziej. Albo tofu,
tofu też samo z siebie nijakie. To wszystko niby same rośliny, grzyby
najwyżej, ale jesli chcieć i móc, to różnice w smakach można wyodrębnić
daleko większe niż wśród miąs. Nie każdy w ślepej próbie odróżni na
talerzu bażanta od cietrzewia (te piórka, to też trochę po to). A nawet
kurczaka od indyka.
Jarek
--
Cziken od turka różni się tylko sajzem.
|