Data: 2004-09-09 10:12:00
Temat: Re: Rozgwiazda w świecie płaszczaków
Od: "... z Gormenghast" <a...@p...not.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
(Borze jasny, ciemny borze, jak tu bywa cieżko, orzesz,
kogo na to stać?!
- A to nie wiem...
- No widzisz. Ja Widziałem tam ROTTOR, a wiesz co to znaczy?
- A skąd mam wiedzieć, jak z gugli nie pozwalasz. Buuu...
- Jakie pozwalasz, coś Ty!? A patrz se ile chcesz i jak chcesz. Bez
trzymanki. A co mnie to... Demokracja jest. Każdy ma swój orzech.
Albo idź do obcech to ci powiedzą. Lepiej wiedzą. Taka teraz nowa
moda jest. Hihi.
- Który Lepiej, ten od piwa przy 24 stole?
- Okłócim?
- Nie. Nie 24!! W garść się wzięli i na dwudziesty się skrzyknęłi. Hehe.
W lolku na mokultywie, nie słyszałeś jak gorąco było? Przecież
opowiadał Niejeden, a nawet i Niejedna razem było ich Trichs.
Wesoło, i nic dodać nic ująć.
- Ja tam słyszałem jak on garba nosił.
- Kto?
- Von Tytus czy jakmutant, dźwigał coś na plecach i ciężko mu było.
- Aaaa, kompjuter pewnie - to informator jest przedni przecież.
- Informatyk, to duża różnica, nie chrzań. Sama precyzja.
- Precjoza? Czyje precjoza? Tego co pod ścianą stał? I czekał
na okazję?
- Kolację? Przecież osiemnasta minęła...
- Tja, ja już znam takich... Obiady po dwudziestej jedzą...
- Precyzja. Kartke wydrukowali i na miski czekali, że niby tam zlot
super czarowny miał być.
- No i co? Zleciały?
- Podobno nie wszystkie. Jedna tylko taka urokliwa się przyznała,
że latała tam jak ćma koło świecy w prawo.
- To inaczej było!! Oni koło niej latali, jak dwa gołąbki w pokoju.
- Ale najpierw to były podobno we dwie. I jak to w gronie się zdarza
obrabiali prezidjenta z żoną. A potem to nawet firme założyli na
przyszłość.
- Przyszłość się nazywa? Znam taką jedną... Obiecująca.
- Tego nie wiem... Prawnika już mają w trójkącie, więc chyba
będzie się kręcić.
- Interes...hłe, hłe, hłe.. Znam ja takie trókątne interesy. Mówi taki,
że idzie do pracy a tu w bok skacze. Konik bujanny kolorowy.
- Tak. I w tym przedsięwzięciu mają podobno drzewa genealogiczne
sadzić. Ludzie to kupią. Słyszałam, że bez takiego drzewa to dzisiaj
bardzo ciężko jest. Główka do góry nie pomoże.
- A ja słyszałam , że Von Bies i Von Tyczko to mają wspólne drzewo.
- No nie wiem, ja słyszałam, że nie za bardzo mogli ustalić, kto jest
kto, i duzo podejrzanych było.
- Pod ścianą stali i czekali.
- Na kolejkę... chyba.
- Tak, bo to nie koniec. Ciąg dalszy ma być. Poprawiny...
- Przez tego Miśka, co na goździka dla damy pieniędzy żałował,
i go se namalował hihi... na czarno.
- No ale jest jeszcze jedna szansa. Za rok podobno....!!
...
- No a jak z tym naszym autobusem? Jedzie toto jeszcze?
- Heh, szkoda gadać. Juz się nawet rozpędzał przy sobocie, ale
nawiało znów nowego Wiatru i Barbaniątek, i dalej nic nie wiadomo.
- No i tylko Słowik zaczął śpiewać za oknem, ale tak jakoś niespiesznie.
- Zmęczony pewnie - ledwo wrócił z dalekich krajów. Na zimę.
- Jaka tam zima. W Dusze patrz, i tam dopiero dziwne rzeczy
zobaczysz. Dla jednego zima, dla innego wiosna, czemu nie. Poza tym,
jeden taki mówił, ze nawet jak wczoraj zima była całkiem sroga, to
już dzisiaj może być odwrotnie, i trzeba Czujnym na to być.
- Tak, to prawda. Zwykle każdy w siebie tylko patrzy i jak mu zimno,
to zimę widzi naokoło. Wszystko przez tą duszę...
- I na odwrót, gdy jest rozgrzany to i chichra się stale i weseli, ślepnąc
nieco na tych, co im zimno jest. Po prostu nie dostrzega i tyle. Bawić
się chce bo mu w duszy gra.
- Tak to jest.
- No, ale ale Słowiki to na górnych półkach siedzą przecież, to one
lepiej chyba widzą, co?
- Teoretycznie tak, ale w praktyce to chyba na jedno wychodzi.
Wszyscy podobno zanurzeni w tym samym biełaganiex, i nic poradzić
nie mogą. Zanurzeni mówię.
- Ja tam nie wierzę. Słowiki przecież wyżej latają więc więcej widoków
mają - dla mnie to jasne. Więcej widzą to i bardziej wrażliwe na złoty
piasek są.
- No ale co im po takiej wrażliwości, jak są nieobecne!? Bo przecież
być trzeba, żeby zbierać ten piasek, co to go wozili tyle czasu na kupki
a teraz autobus rozpędzony i na most się pcha na siłę...
- Kto zwoził ten zwoził. Ja tam tylko kilku widziałem. Reszta to
wykradali systematycznie. Bilans ciągle się nie zgadzał i wkurzeni
wszyscy byli Budowniczowie Przedszkola Ludnego.
- A kto zwoził?
- No... Pierwszy to był ten na drezynie, to już mówiłem.
- No tak. Jerzyk.
- Potem to już jakoś inaczej było, ale każdy coś tam zostawił w spadku
po sobie. Ja ich naliczyłem pięć - jak palców u Prawej Ręki. Licząc
z Ostatnim.
No i najważniejesze to to, że żaden w pojedynkę nic zrobić nie mógł.
Dopiero teraz coś się dzieje. Autobus jedzie zielony szalony,
i to na most, jak mówią.
- A wczoraj znów ktoś wskoczył w biegu - taki całkiem rumiany na
gębie, widziałaś?
- A, to ten to już jeździł, jak najbardziej. Powiem więcej nawet, on to
tym Drugim Palcem może chyba być nawet, choć taki jakiś strasznie
poweselny jest. Ale pewnie wyczuł pismo nosem i na Ucztę przybywa.
- O eTytanie mówicie? Tym od dzieci przysposobionych?
- eTatynie chyba. eTatyn zawsze wesoły był, od pewnego czasu
oczywiście. Kiedys też był na środku Talerza....
|