Data: 2017-08-06 22:58:44
Temat: Re: Smaki
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pani Ewa napisała:
>> Geny warunkują smak. Ktoś nie ma odpowiedniego genu, to i smaku nie
>> wyczuje, choćby nie wiem jak się starał. To nie talent -- komuś coś
>> się tak recesywnie poskładało, to może nawet goryczy piołunu nie
>> poczuć.
>
> Może tak - w genach mamy wpisaną możliwość odczuwania smaku, ale jeśli
> się z jakimś wcześniej nie zetkniemy, to nie nauczymy się go rozpoznać
> i nazwać, więc i doświadczenie jest ważne w tej smacznej sztuce. Nie
> mówiąc już o mieszankach smaków. W czym najlepiej wyspecjalizuje się
> człowiek, który sam trochę w życiu pogotuje.
Bez podkładki w genach nici z rozpoznawania -- to akurat jest jasne.
Potem oczywiście trzeba używać, kształcić, doskonalić. Wśród zmysłów nie
jest to wyjątek. Myszy, szczury czy inne króliki hodowane w laboratorium
bez mocniejszych bodźców dotykowych nie są wrażliwe na ból. Wyjątkowość
smaku polega na jego nieokreślonej wielowymiarowości. Kolor odbieramy
trzema rodzajami receptorów, trzema liczbami da się opisać każdy odcień.
A co do smaku, to liczba rodzajów receptorów jest ogromna, w dodatku
różna u różnych ludzi. O kolorze można powiedzieć, że jest "bardziej
zielony od drugiego" -- co inna osoba mniej więcej zrozumie. Punktu
w wielowymiarowej przestrzeni smaków i zapachów nie da się opisać
innemu człowiekowi inaczej niż "podobny do...".
> W znawców i specjalistów z natchnienia i olśnienia nie wierzę.
A ja wierzę w istnienie takich, co to przez całe życie nie są w stanie
się rozwinąć ni przyswoić niczego nowego. Wystarczy przekonanie o swojej
doskonałości od chwili urodzenia.
> A na marginesie - te doświadczenia zbieramy już podobno na etapie
> prenatalnym:
> http://odkrywcy.pl/kat,111396,title,Zapachy-i-smaki-
tylko-dla-wybranych,wid,14847777,wiadomosc.html?smg4
sticaid=619a3d
> I teraz już wiem, dlaczego tak trudno mi dziecko przekonać do mdłych
> warzywnych zupek, hi hi.
Ale po co przekonywać?! Niemdłe dawać!
>> Kwitnie u mie teraz w ogrodzie brugmansja. Jak wściekła. No i pachnie tak,
>> że aż na ulicy czuć. Przyjemnie bardzo -- tu wszyscy są zgodni. Ja ten
>> zapach znajduję podobnym do jednego z psiukaczy na komary. Ktoś z gości
>> zaprzeczył -- że żadnego podobieństwa nie wyczuwa.
>
> Nie mam nigdzie w okolicy, ale przy jakiejś okazji się spróbuję wwąchać.
> Ale podobno śmiertelnie trująca, więc coś wspólnego z repellentami mieć
> może.
Ta moja jest różowa, Brugmansia sanguinea bodajże. Co o tyle istotne, że
poszczególne gatunki pachną inaczej. Indianie robią z tego jakieś mikstury,
po zażyciu których ujawniają im się nowe talenty. Ale ja nie mam w zamiarze
próbować.
--
Jarek
|