Data: 2009-12-19 18:40:18
Temat: Re: Śmierć osobowości
Od: flyer <f...@g...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
. R e t a r d . pisze:
>
> Użytkownik "flyer" <f...@g...pl> napisał w wiadomości
> news:hgifvh$f1v$1@nemesis.news.neostrada.pl...
>
>> Czym więc jest śmierć dziecka/partnera, rozważana w czystej postaci -
>> "jest
>> i nagle nie ma"? Mz. śmiercią części osobowości, nagłą śmiercią mnóstwa
>> połączeń neuronów, zbudowanych na podstawie interakcji z
>> dzieckiem/partnerem, innymi słowy "przeraźliwym bólem głowy". Śmiercią
>> "schematów behawioralnych" zupełnie niezależną od świadomości -
>> niezależnie
>> czy świadomość tego chce, czy nie, to one [schematy/połączenia] już
>> umarły - czysty determinizm. Sprawą czysto techniczną. Sprawą, która
>> rozważana z pozycji czysto technicznej powinna zniknąć w momencie, kiedy
>> pacjent uświadomi sobie przyczynę "bólu" i "zacznie żyć od nowa". Przy
>> czym
>> "od nowa" nie polega na rozpoczęciu wszystkiego od początku, ale
>> zrozumieniu, że pewne zachowania są przypisane interakcjom z określoną
>> osobą i nie ma sensu ich kontynuować, skoro nie ma ich [zachowań]
>> podmiotu - trzeba szukać nowych zachowań, trzeba szukać siebie.
> ....
>
>
> Przedstawiony przez Ciebie model jest ciekawy. Śmierć bliskiej
> osoby 'rzutujesz' na zmiany w mózgu, czyli wskazujesz na
> to, że jakaś część mózgu przestaje być adekwatna do rzeczywistości,
> fragment rzeczywistości, którą obsługiwała przesłal istnieć i mózg
> doznaje doświadcza sprzeczności/nieadekwatności na wielu płaszczyznach.
>
> Jednakże stosujesz ten model bardzo nieprecyzyjnie,
> niekonsekwentnie przy wyciąganiu wniosków. Z jednej strony
> mówisz o 'bólu głowy' a z drugiej pytasz, dlaczego
> 'nie wystarczy sobie uświadomomić i po sprawie'.
> Czy uświadomienie sobie przyczyn bólu głowy powoduje, że ból znika ? :)))
:) Absolutnie nie - model jest prosty i zrozumiały, zrozumiały dla
behawiorysty. Śmierć *jako* "ból głowy", zniknięcie rozpaczy *jak* "bólu
głowy". Determinizm, dla osiągnięcia którego człowiek nic nie musi
robić, a nawet nic nie może zrobić, żeby go zatrzymać. "Wyrwanie zęba" -
poboli 24 godziny i już go nie ma.
W momencie śmierci, rozumianej dosłownie lub jako przenośnia, określona
osoba przestaje istnieć dla podświadomości, rozumianej czysto
biologicznie [a nie jako werbalnej nieuświadomionej świadomości]. Umiera
x połączeń neuronalnych. Dla jednego to mały ubytek, dla osoby, która
była z kimś 20 lat [dzieckiem/partnerem] to praktycznie śmierć całej
osobowości - behawioralnie staje się nagle "pusta wewnętrznie". I to nie
przenośnia - taka osoba faktycznie traci gro swojej osobowości,
rozumianej jako potencjał rzeczowy.
Można oczywiście trzymać się w złudzeniu lub zaprzeczać "śmierci
osobowości" [a nie "śmierci bliskiej osoby"], ale to tylko wymagające
wysiłku świadome, a więc kalekie, naśladownictwo.
> Pomedytuj jeszcze nad tym, dopracuj - a może lepiej stanie się jasne,
> dlaczego załoba musi trwać a czasem sienie kończy ...
A to już "powikłania" - naśladownictwo, o którym napisałem wcześniej lub
wpływ kultury.
Pozdrawiam
Flyer
|