Data: 2004-03-27 17:48:30
Temat: Re: ŚmierćIII
Od: "EvaTM" <e...@i...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "lunia" <a...@w...pl> napisał w wiadomości
news:c445jl$doi$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Użytkownik "Arystokrates" <columbineNOSPAM@.o2.pl> napisał:
> "> W tym wypadku decyduja emocje, a one nie sa glupie, po prostu sa."
> ale mozna sie czasami zastanowic, jakie beda konsekwencje
>
> "> Zeby sie orientowac w temacie nie trzeba samobojstwa popelniac,
wystarczy
> > empatia i pare publikacji na ten temat. Skad wiesz, ze to bylo jego
> > najwiekszym bledem? Moze najwiekszym bledem jest to jak jego czyn
> > postrzegasz? Nie bylas w jego skorze."
> bo wiem, jak cierpieli wszyscy jego znajomi, jego rodzina. i wiem, ze
> konretnego i znaczacego powodu do smierci nie mial - dlatego. nie bylam w
> jego skorze, ty tez nie jestes w skorze samobojcow, nikt nie jest i nikt
> dokladnie nie wie, co wtedy czuja. jednak ja twierdze, ze samobojstwo nie
> jest ostatecznym wyjsciem i ulga
> > Bo zeby pomagac, trzeba miec wiedze i dystans, a nie swiatopoglad.
> wydaje mi sie, ze dystans wlasnie by tu nie pomogl.
> > A dlaczego mialbym nie zyc? Gdzie napisalem, ze zycie mi sie nie podoba?
> napisales, ze zycie nie ma wartosci. a przeciez zyjesz. zyjesz tak sobie ?
> dla nikogo i niczego ? nie uwierze, ze jestes wegetujaca roslinka,
siedzaca
> ciagle przy komputerze, czasami spisz, czasami jesz - to wszystko. na
pewno
> masz jakis cel, przyjaciol, byc moze swoja milosc - i to sa wlasnie te
> wartosci.
> > Nie musze wierzyc- wiem, ze sa inne sposoby. Tyle tylko, ze czesto sa
> > nieosiagalne, szczegolnie jesli nie mozna liczyc na niczyja
konstruktywna
> > pomoc. Bo pierdolenie pokroju 'wez sie w garsc', albo rozmowy z
> > niekompetentnymi psychologami pomocne nie sa.
> owszem, czasami trudno je osiagnac. ale w tym rzecz - zeby sie starac.
zeby
> nie siedziec z tym problemem w sobie, ale wyjsc do ludzi. zgadza sie, ze
> mowienie "wez sie w garsc" nic nie daje. co bys wiec powiedzial
czlowiekowi,
> ktory juz 3 razy targal sie na zycie i dalej probuje ?
> > ignorancja to niedouczenie, a nie ignorowanie.
> tego o mnie nie mozesz stwierdzic, bo mnie nie znasz. czy ty jestes tak
> dobry w tym temacie ? napisz mi wiec, jakie powinno byc postepowanie wobec
> samobojcy, sama chcialabym sie dowiedziec, gdybym kiedys stanela w takiej
> sytuacji. skoro wiesz duzo, chyba nie bedzie to dla ciebie ponizeniem,
jesli
> podzielisz sie wiedza z "ignorantka" ?
Na początek polecam kilka ksiązek i stron www,
jeśli rzeczywiście temat Cię interesuje..
http://salve.slam.katowice.pl/Puzynski.htm
http://free.ngo.pl/antydepresja/ksdrukow.htm
http://salve.slam.katowice.pl/Depresja.htm
Nie wyczerpuje to oczywiście tematu. Bywają targnięcia się na życie z powodu
afektów gwałtownych ale znacznie rzadsze to zjawisko, jak mi się wydaje.
Zawsze jednak oznacza Samotność_jednostki, postawionej w sytuacji, która ją
przerasta.
Samotnym można być i z reguły jest się w tłumie ludzi.
Jednym o swoim osamotnieniu nie powiemy, bo nie są w stanie zrozumieć (tak,
tak - nie_są_w_stanie!!!), innym nie powiemy, bo im nie ufamy, a jeszcze
innym, bo i tak nie są w stanie nic poradzić.
"Nie łam się" nic nie zmienia obiektywnie. Oznacza tylko, że ktoś, kto je
wypowiada tak naprawdę nic nie rozumie. Słowa takie, to tylko uspokajanie
naszego sumienia, że jakoś tam próbowaliśmy zareagować. Dla człowieka w
depresji to jeszcze gorsze niż brak słów.
Nie wiem czy zdajesz sobie sprawę z tego, Luniu, że to osoby "najbliższe",
oprócz przyczyn endogennych są najczęściej przyczyną depresji? Właśnie
dlatego, że NIC nie rozumieją i WYMAGAJĄ wzięcia się "w garść" i "działań"?
Przeważnie chodzi im o działania.. dla_nich_dobre.
Lepiej zrobiliby uwalniając nas od swojej obecności.
Serio.
No to tyle, żeby Cię za bardzo nie podłamać ;)
Ja znalazłam sobie azyl, do którego UCIEKAM od ludzi,
ale życie (w takim kształcie, w jakim chciałam je przeżyć) już za mną.
Szkoda, że zabrakło mi sił by naprawdę uciec i zbudować je inaczej, gdy po
raz pierwszy stałam nad dwoma dziecięcymi łóżeczkami i tylko ich widok
utrzymał mnie przy życiu.
E.
|