Data: 2004-03-27 15:51:40
Temat: Re: ŚmierćIII
Od: "Arystokrates" <columbineNOSPAM@.o2.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik lunia <a...@w...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:c445jl$doi$...@a...news.tpi.pl...
>
> Użytkownik "Arystokrates" <columbineNOSPAM@.o2.pl> napisał:
>
>
> "> W tym wypadku decyduja emocje, a one nie sa glupie, po prostu sa."
>
> ale mozna sie czasami zastanowic, jakie beda konsekwencje
Jesli emocje goruja nad rozsadkiem, to sie nie zastanawia czlowiek nad
konsekwencjami.
> bo wiem, jak cierpieli wszyscy jego znajomi, jego rodzina. i wiem, ze
> konretnego i znaczacego powodu do smierci nie mial - dlatego.
Zastanawiajace, ze ani rodzina ani znajomi nie widzieli cierpienia tego
czlowieka. Latwo jest mowic 'zranil nas, bo sie zabil', ale wyjsc z
inicjatywa, dostrzec ze z czlowiekiem jest cos nie tak, to juz za trudne, bo
nie ma czasu, bo praca, imprezy, tv, bo przeciez nie mial powodu, zeby sie
zabijac. Jak on mogl to zrobic? TO JEST WLASNIE EGOIZM.
> ty tez nie jestes w skorze samobojcow,
o, to ciekawe.
> nikt nie jest i nikt
> dokladnie nie wie, co wtedy czuja.
Skad taki wniosek?
>jednak ja twierdze, ze samobojstwo nie
> jest ostatecznym wyjsciem i ulga
A ja twierdze, ze to zalezy dla jednego jest, dla drugiego nie musi. Jezeli
przyjac, ze po smierci nie mamy swiadomosc, to nie mamy tez wspomnien, nie
ma nas wcale. Czyli nie istniejemy. Co jest zlego w nieistnieniu? Nic.
> wydaje mi sie, ze dystans wlasnie by tu nie pomogl.
Cala psychologia kliniczna opiera sie na dystansie do pacjenta.
> > A dlaczego mialbym nie zyc? Gdzie napisalem, ze zycie mi sie nie podoba?
> napisales, ze zycie nie ma wartosci.
W konkretnych przypadkach wartosc zycia jest dyskusyjna. Np. jesli jest sie
jest roslinka, sparalizowana i mozna poruszac tylko oczami. Zreszta, to
jeszcze zalezy od tego czy sie zycie kocha czy nie.
> masz jakis cel, przyjaciol, byc moze swoja milosc - i to sa wlasnie te
> wartosci.
Aha.
> owszem, czasami trudno je osiagnac. ale w tym rzecz - zeby sie starac.
Syzyf sie staral.
>zeby
> nie siedziec z tym problemem w sobie, ale wyjsc do ludzi.
A jak wyjsc do ludzi z czyms czego nie rozumieja?
> co bys wiec powiedzial czlowiekowi,
> ktory juz 3 razy targal sie na zycie i dalej probuje ?
Powiedzialbym, ze otaczaja go ludzie glupi, bo nikt nie potrafi mu pomoc
skutecznie.
>
> > ignorancja to niedouczenie, a nie ignorowanie.
>
> tego o mnie nie mozesz stwierdzic, bo mnie nie znasz.
Nie musze Cie znac, by zauwazyc, ze Twoja znajomosc tematu 'samobojstwo'
jest mniej wiecej taka, jak moja tematu 'podroze w kosmos'
> czy ty jestes tak
> dobry w tym temacie ? napisz mi wiec, jakie powinno byc postepowanie wobec
> samobojcy, sama chcialabym sie dowiedziec, gdybym kiedys stanela w takiej
> sytuacji. skoro wiesz duzo, chyba nie bedzie to dla ciebie ponizeniem,
jesli
> podzielisz sie wiedza z "ignorantka" ?
Jesli postrzegajac rzeczywistosc potrafisz patrzec na swiat oczami innych
ludzi, to masz juz polowe sukcesu.
Zeby 'postepowac' z niedoszlymi samobojcami, trzeba przede wszystkim umiec
znalezc sie w ich skorze.
Kondycja psychiczna jest zblizona do fizycznej, im wiekszy wysilek tym
wieksze zmecznie. Jedni sie rodza silni, drudzy watli i slabi.
Ten sam ciezar gatunkowy problemu dla jednej osoby jest zabojczy, dla
drugiej jedynie bolesny.
Samobojstwa wystepowaly zawsze, odkad czlowiek mial swiadomosc. Zawsze tez
beda wystepowac. Dla mnie kazdy kto potepia samobojcow jest glupi. Dlatego,
ze samobojstwo nie jest kwestia wyboru, tak jak pekniecie kregoslupa przy
zbyt wielkim obciazeniu nie jest wyborem czlowieka.
Czy do chorego na raka mozesz miec pretensje, ze umarl? Tak i bedzie to
niemadre. IDENTYCZNIE jest z ludzmi, ktorzy umieraja na skutek roznego
rodzaju chorob duszy.
Pomoc dla osoby, z ktora jest 'zle' musi byc umiejetna, konstruktywna.
Przede wszystkim trzeba znalezc DOBREGO terapeute i zachecic do leczenia
duszy.
Zreszta, to jak pomagac jest tematem-rzeka. Warto pamietac, ze oprocz
optymistow i realistow na tym swiecie sa rowniez dekadenci,
egzystencjalisci, nihilisci i cala masa roznych innych. Patrzenie przez
pryzmat wlasnego ego na rzeczywistosc zawsze jest nieprawdziwym obrazem
tejze.
Odsylam do biblioteki.
|