Data: 2010-02-09 11:39:09
Temat: Re: Uczciwość małżeńska
Od: "Reda rt" <p...@o...eu>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Marchewka" <s...@g...pl> napisał w
wiadomości news:hkrh00$1cr$1@inews.gazeta.pl...
> Reda rt pisze:
>> Użytkownik "Marchewka" <s...@g...pl> napisał w
>> wiadomości news:hkrfu8$r63$1@inews.gazeta.pl...
>>> Reda rt pisze:
>>>> Nie wiem, czy to coś da:
>>>> Message-ID: <hk153f$tcc$1@news.onet.pl>
>>>
>>> Znalazlam wczesniej. Bardzo mnie zaskoczylo, ze tak otwarcie i szczerze
>>> tu o tym piszesz. Zwlaszcza w odpowiedzi do tak nieprzychylnego
>>> interlokutora...
>>> Znam podobna historie. Facet sie zakochal. Byl bliski skonsumowania
>>> romansu, powaznie rozwazal opuszczenie rodziny. Jednak malzenstwo sie
>>> nie rozpadlo. Podobno teraz jest tak dobrze, jak na pocz. zwiazku (20
>>> lat temu). Okazalo sie, ze zona b. go kocha, czego wczesniej mu nie
>>> komunikowala. Jednak teraz ma wobec niej dlug wdziecznosci i dosc
>>> wyraznie widac, ze takze moralniaka - ze nie kocha jej tak samo mocno,
>>> jak ona jego.
>>
>> No ja nie mam takiego 'moralniaka' ;))) Co najwyżej czujęzażenowanie
>> lekkie, jak sobie siebie przypominam z tamtego okresu,
>> jak 'mnie wzięło' i straciłem w ogóle poczucie rzeczywistości.
>
> Wiem, ze facetow (zwlaszcza w tzw. okresie drugiej mlodosci) dopadaja
> takie emocje. Zastanawiam sie, czy udane pozycie jest tu buforem. Czy moze
> jednak sprawa dotyczy w znacznie wiekszym stopniu osoby, ktorym sie w
> zwiazku nie wiedzie?
>
>> W ogóle jakoś nie rozpatruję aspektu w ujęciu 'kto kogo bardziej'.
>
> To byl taki skrot myslowy. Uczucia sa przeciez niemierzalne.
> Chodzilo mi o to, ze on chyba chcialby ja tak bardzo kochac, zeby sie czuc
> komfortowo w tym malzenstwie. A tak nie jest.
>
>> Moja żona miała bardzo konkretny udział w całym procesie uzdrawiania
>> małżeństwa i też miała swoje 'do roboty' tylko w innej płaszczyźnie
>> (nadmierna kontrola).
>> Ja bym się tym 'moralniakiem' trochę martwił - facet ma jakąś
>> słabość po prostu i nie czuje się partnerem. Jak nie czuje
>> się partnerem (w tak generalnim ujęciu, nie w jakimś aspekcie),
>> to IMHO układ jest jakoś tam cały czas niestabilny, facet z czymś
>> w sobie ciągle walczy i żona może być stroną wzmacniajacą
>> ten kompleks. Ale być może jest to po prostu taka ich "stała
>> gra", której już nie należy 'rozbijać'. Nie ma co przedabrzać.
>
> Piszesz o nim tak, jak bys go dosc dobrze znal... Facet ma dodatkowo
> problem kliniczny. Ktory, w moim odczuciu, moze wynikac wlasnie z tej
> sytuacji (prawie romans).
Postaram się coś napisać, ale teraz niestety, zupełnie nie mam czasu, więc
tylko czytam ... ;)
|