Data: 2002-06-21 08:09:28
Temat: Re: Uklad w malzenstwie
Od: "Jolanta Pers" <j...@N...poczta.gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Variete <a...@o...pl> napisał(a):
> Mąz musiał też
> ostatnio zrezygnowac z celebrowania usypiania dziecka i ja przejęłam
> obowiązek, co nie znaczy, ze do tego nie wróci jak tylko bedzie mógł. I nie
> znaczy też, że nam tego nie żal.
Aaaaaaaaa, widzisz - zrezygnował, bo uznał, że (przez jakiś czas) ma
obowiązki, które tego wymagają. Czyli czasem trzeba.
>
> Pali się i wali nie zawsze, czasem bezdzietnemu i bezrodzinnemu mężczyźnie
> wygodniej jest się umówić na 19.00, a nie na 13.00.
Ale wystarczająco często. Zresztą, zależy od branży. Jak pracowałam jako
wolnostrzelcowy tłumacz, to średnio raz na 5 dni trafiał się dzień, kiedy
_nie_ było sytuacji a la pożar prerii i trzęsienie ziemi w burdelu - w tym
biznesie wszystko jest na przedwczoraj. (Jak ktoś napisał na pht, w Polsce
wszystkie sprawy mogą się wlec tygodniami, ale tłumaczenie zawsze musi być na
już.)
> A ten z rodziną woli
> odwrotnie itd. Pewnie, że są sprawy, które trzeba załatwić wieczorem czy po
> południu, ale to nie jest codziennie. Trzeba chcieć ustawić sobie dzień
> pracy w jakiś konkretny sposób, czasem zrezygnować z jakiegoś zlecenia na
> rzecz rodziny.
Pewnie, ale jak to "czasem" przejdzie w "często" a potem "przeważnie", to coś
takiego nie ma sensu.
> Jeden jest fakt - cięzko jest osiągnąć porozumienie między wspólnikami jeśli
> dwóch zapatruje się inaczej zarówno na sprawę firmy jaki i na rodzinę.
> Zawsze będą jakieś pretensje, żale i zarzuty.
Ja generalnie uważam, że zakładanie spółki to samobójstwo - nawet jeśli
wszystko dokładnie ustali się na początku, to zawsze istnieje groźba, że po
jakimś czasie albo komuś zmienią się układy, albo poglądy i wizje wspólników
na to, co robią, choćby idealnie zbieżne na początku, zaczną się rozjeżdżać,
i wtedy zaczynają się schody.
> Nadal twierdzę, że rodzina i jej sukces jest ważniejszy od sukcesu firmy.
Oczywiście, wszelako sukces rodziny polega także na tym, żeby nie żywiła się
tynkiem ze ścian.
> Ale chyba schodzę z tym trochę z tematu bo chodziło o porozumienie między
> wspólnikami, a nie wyższość pracy nad rodziną czy odwrotnie.
Inicjatorowi wątku chodziło ZTCW także o godzenie pracy, szczególnie
ponadnormatywnej, z rodziną.
JoP
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
|