Data: 2010-10-20 11:30:58
Temat: Re: Weekendowe smakołyki.
Od: "Misiek" <p...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Ikselka" <i...@g...pl> napisał w wiadomości
news:1sziyn98ioh73$.sz06fyfg7myy.dlg@40tude.net...
> Dnia Wed, 20 Oct 2010 10:45:52 +0200, Maciej Jastrzębski napisał(a):
>
>> "Dariusz K. Ładziak" wrote:
>>
>>>> O toto mi chodzilo, tylko... 3-4 godzin? Toc ze szpondra trociny
>>>> zostana...
>>>> a co to to "oczko" ?
>>>
>>> Widać Ikselkowe "powoli" oznacza tzw. "zimne gotowanie" czyli zagotować,
>>> odstawić i trzymać w temperaturze rzędu 90 stopni bez wrzenia. Ponoć
>>> znakomite efekty daje choć to zabawa dla cierpliwych - czasy gotowania
>>> mięsa wychodzą właśnie takie.
>>
>> No przecież właśnie tak się rosół gotuje. 3-4 godziny na małym ogniu to
>> minimum.
>
> No oczywiście, że minimum. Ale do przyjęcia tutaj, gdzie fajerek nie ma
> prawie nikt poza mną... Ja gotuję rosół znacznie dłużej, ale podejrzałam,
> ze większość osób gotuje godzinę - dwie, z małej ilości mięsa i tę
> jasnożółtą wodę podaje jako rosół - a w niej 5 oczek na krzyż....
>
a mylisz sie :-) Gotuje rosol 1,5 do 2 godzin na malym ogniu (samo mieso we
wodzie), pozniej do poltorej godziny z warzywami (jarzynami jak kto woli).
Pozniej stoi w goracuym garnku to jakies 3-4 godzin, wedruje do loodowki
(celem sciecia tluszczu), po zastygnieciu wiekszosc tluszczu idzie albo na
wywalenie albo do oddzielnego sloika do pozniejszego wykorzystania (np. do
sosow) i nastepnego dnia rowniez jest gotowany rosolek. Meso przewaznie
zjadam sam lub "z pomoca" psa :-). Jesli dla pieska idzie mieso - rosol jest
gotowany wielokrotnie (3-4 razy).
Miesa idzie minimum kilogram, czesto pozniej ten wywar wykorzystuje do
ugotowania nastepnej porcji kilograma miesa. A nawet 3 raz. :-) Co zostaje?
galareta doslownie.
|