Data: 2008-01-24 12:34:51
Temat: Re: Wyjscie z/bez meza
Od: Adam Moczulski <a...@p...neostrada.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Hanka Skwarczyńska pisze:
>> [...] Primo, dla mnie wielkim, wręcz ostatecznym, buractwem
>> jest organizowanie imprez wyłącznie dla singli. [...]
>
> Nie bardzo rozumiem, dlaczego, natomiast jeśli singlem nie jesteś, to
> niechęć do pójścia na imprezę wyłącznie dla singli wydaje mi się dość
> naturalna. Na szczęście w takim wypadku problem nie istnieje -
> zwyczajnie nie byłbyś zaproszony. Osobna historia to imprezy
> organizowane dla pewnej grupy ludzi związanych wspólnym kryterium, dajmy
> na to, przynależnością do tej samej klasy te X lat temu. Wyłącznie. Co
> jest w tym buraczanego, nie mam pojęcia. Nie znam nikogo, kto próbowałby
> ciągnąć kumpla od kieliszka na firmową imprezę integracyjną albo męża na
> wieczór panieński - dlaczego akurat spotkanie klasowe ma być traktowane
> inaczej?
Wieczór panieński jest dla singli (chyba że już obowiązuje inna
definicja panienki), a firmowa impreza integracyjna jest jak rozumiem w
zakresie obowiązków (bo na wszystkich nieobowiązkowych w mojej karierze
osoby towarzyszące też bywały) pracownika. Ja mówię o dobrowolnych
spotkaniach dorosłych ludzi, którzy charakteryzują się tym, że jakieś
tam zobowiązania mają. Jeśli więc są zapraszani, to obowiązkiem
zapraszającego jest z tym się liczyć. A to oznacza oficjalne
stwierdzenie że zapraszany ma przyjść sam lub akceptację możliwości iż
przyjdzie z żoną, dzieckiem, kotem czy nawet babcią, której z kolei
będzie towarzyszył Alzenheimer.
> Zdecydowanie natomiast wielkim, wręcz ostatecznym buractwem jest
> przyprowadzanie gdzieś osoby, która nie była zaproszona. Przy czym za
> osobę zaproszoną uznaje się osobę, która otrzymała zaproszenie, nie zaś
> osobę związaną relacją o dowolnym charakterze z osobą, która otrzymała
> zaproszenie. Naturalnie są wyjątki - bywają imprezy z definicji
> przeznaczone dla krewnych i znajomych Królika oraz przypadkowych ludzi
> spotkanych przez Królika po drodze, bywają imprezy luźne, których
> formuła dopuszcza zapytanie, czy można przyprowadzić ze sobą gościa,
> bywają sytuacje, w których daje się zasugerować, że dobrze by było
> rozszerzyć zaproszenie na kogoś jeszcze, choć to ostatnie zawsze jest
> ryzykowne. Ale zasada pozostaje zasadą.
Owóż moim zdaniem tym się różni impreza luźna od oficjalnej, że ta
druga wymaga oficjalnego, imiennego i pisemnego zaproszenia. Jeśli
takowego nie ma, to ja uznaję taką imprezę za luźną. A na luźnych
imprezach burakami są sztywniacy.
--
Pozdrawiam
Adam
|