Data: 2002-01-29 12:22:36
Temat: Re: Z dziećmi czy bez?
Od: "Monika Gibes" <i...@p...wp.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Ula Dynowska <u...@a...net> w wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:a35vn5$17oo$...@p...acn.pl...
> Mam wrażenie, ze Magdzie chodzi o trochę cos innego. Po prostu - jeśli
> zostaliśmy gdzieś zaproszeni, to osoba zapraszająca, znając nasza
sytuację,
> nie powinna stawiać warunków : nie zabierasz żony, dziecka, męża, psa.,
> tylko zdać się na nasz zdrowy rozsądek. Jeśli okaże się, że trochę go nam
go
> brakuje, to następnym razem nie zostaniemy zaproszeni.
A cha.... Rozumiem... Czyli jeśli moi znajomi nie są świadomi, że dwójka ich
dzieci skutecznie wybija mnie z nastroju towarzyskiego (a mogą być
nieświadomi, bo nie muszą zauważać, że to co dla nich jest normalną
aktywnością u mnie wywołuje nerwową wysypkę) i będąc przekonanymi, że bawię
się równie dobrze jak oni, przyprowadzają dzieci (myśląc np. na dodatek, że
sprawiają mi w ten sposób przyjemność), powinnam albo cierpieć w duchu albo
przestać ich zapraszać? A nie uważasz, że delikatne zwrócenie uwagi, że
dzieci nie wszędzie i nie zawsze są odpowiednimi gośćmi jest prostszym
rozwiązaniem tej sprawy? A może zamiast porozmawiać, powinnam ostentacyjnie
dawać do zrozumienia, że postępują z mojego punktu widzenia niewłaściwie,
przyprowadzając dzieci (a nuż wpadną na to i następnym razem już sami z
siebie przyjdą bez dzieci?)
Moja niedzieciata znajoma dostaje oczopląsu, od kiedy Misiek jest niezależny
ruchowo - kiedyś wyrwało jej się (gdy Misiek był miłym bobasem, fikającym
nóżkami w pozycji horyzontalnej), że bardzo lubi, gdy przychodzimy do niej
oboje. Potem jej poglądy zmieniły się pod wpływem aktywności dziecka, a ja,
mając na uwadze jej wcześniejszą wypowiedź, na ploty (żadne tam
imprezowanie) w dalszym ciągu przychodziłam z nim. I co? Powinna przestać
się ze mną spotykać? Ona po prostu powiedziała mi, że mimo sympatii do
Miśka, rozmawianie ze mną w jego towarzystwie jest dla niej trudne, więc
prosi abym, jeśli to możliwe, przychodziła sama. Rozumiem to i nie robię z
tego żadnego problemu - kiedy spotykamy się, mały zostaje z babcią. I myślę,
że to lepsze rozwiązanie niż ograniczanie kontaktów z nią.
Po co utrudniać relacje międzyludzkie? To, co nam wydaje się oczywiste dla
innych nie musi być takie klarowne. I znajomi mogą dojść do wniosku, że
przestaliśmy ich zapraszać, bo np. zazdrościmy im awansu albo wsydzimy się
ich pogarszającej się sytuacji materialnej.
> Łukasz miał taki okres jeszcze niedawno, kiedy nauczył się raczkować,
> ale teraz wystarczy dać mu do łapki samochodzik, albo kredkę i papier i
> zwalanie książek z półek go nie interesuje. Michał już od dawna potrafi
> zachowywać sie spokojnie.
Ale dzieci różnią się temperamentem, ciekawością świata, aktywnością itp.
Moje dziecię też zachowuje się spokojnie - spokojnie i systematycznie
zapoznaje się z kolejnymi częściami pokoju czy mieszkania gospodarzy -
potrafi tym skutecznie odwrócić uwagę od najbardziej pasjonującego tematu
rozmowy.
> Mowienie rodzicom, żeby nie zabierali dzieci, bo się nie będa
> dobrze bawic, to wg. mnie też przesada - w końcu to ich problem, czy się
> dobrze bawią.
Sorry, ale rzadko się chyba zdarza, żeby dziecko absorbowało uwagę tylko
rodziców - szczególnie, że wraz z kolejnymi porcjami alkoholu zdarza się, że
rodzice coraz mniej uwagi zwracają na własne pociechy. Mówienie o "dobrej
zabawie" to takie sformułowanie bardziej grzecznościowe - i tak chyba
wszyscy wiedzą, że chodzi nie tylko o dobrą zabawę rodziców ale i innych
uczestników imprezy.
Monika
|