Data: 2002-01-29 14:20:12
Temat: Re: Z dziećmi czy bez?
Od: "Ula Dynowska" <u...@a...net>
Pokaż wszystkie nagłówki
> > Mam wrażenie, ze Magdzie chodzi o trochę cos innego. Po prostu - jeśli
> > zostaliśmy gdzieś zaproszeni, to osoba zapraszająca, znając nasza
> sytuację,
> > nie powinna stawiać warunków : nie zabierasz żony, dziecka, męża, psa.,
> > tylko zdać się na nasz zdrowy rozsądek. Jeśli okaże się, że trochę go
nam
> go
> > brakuje, to następnym razem nie zostaniemy zaproszeni.
>
> A cha.... Rozumiem... Czyli jeśli moi znajomi nie są świadomi, że dwójka
ich
> dzieci skutecznie wybija mnie z nastroju towarzyskiego (a mogą być
> nieświadomi, bo nie muszą zauważać, że to co dla nich jest normalną
> aktywnością u mnie wywołuje nerwową wysypkę) i będąc przekonanymi, że
bawię
> się równie dobrze jak oni, przyprowadzają dzieci (myśląc np. na dodatek,
że
> sprawiają mi w ten sposób przyjemność), powinnam albo cierpieć w duchu
albo
> przestać ich zapraszać? A nie uważasz, że delikatne zwrócenie uwagi, że
> dzieci nie wszędzie i nie zawsze są odpowiednimi gośćmi jest prostszym
> rozwiązaniem tej sprawy? A może zamiast porozmawiać, powinnam
ostentacyjnie
> dawać do zrozumienia, że postępują z mojego punktu widzenia niewłaściwie,
> przyprowadzając dzieci (a nuż wpadną na to i następnym razem już sami z
> siebie przyjdą bez dzieci?)
Po prostu podsumowałam to co napisała Magda, bo wydaje mi się, że zgodnie z
zasadami dobrego wychowania, miała rację - gospodarz nie przypomina nam o
tym, że dzieci się nie przyprowadza, a gość pociechy zostawia w domu. Według
mnie w tym przypadku obydwie strony nie zachowały się tak jak powinny.
Trochę może namotałam. Mój punkt widzenia wyjaśniam w liście do Margolki.
Moim zdaniem np. zupełnie inaczej brzmi - nie przyprowadzaj dzieci, bo są
dla mnie męczące, a inaczej - może lepiej niech zostaną w domu, bo nie
będzie dla nich odpowiednich warunków. W tym pierwszym przypadku zrobiłoby
mi się conajmniej przykro, w drugim oczywiście przyjęła to do wiadomości.
Może jestem jakaś nadwrażliwa, ale krytykę moich dzieci przyjmuje dosyć
osobiście. Pewnie dlatego bardzo ograniczyłam wszelkie wyjścia na ploty, bo
niestety nie mogę zbyt często zostawiać dzieci pod opieka babci. Ja
doskonale zdaję sobie sprawę, że przy dzieciach nie ma szansy na rozmowę i
boli mnie ograniczenie kontaktu ze znajomymi, ale teraz mam takie warunki
jakie mam.
Ja też kiedy Michał był mały ciągle za nim chodziłam, żeby nie zrobił sobie
krzywdy, albo czegoś nie zbroił. Łukasz jest stanowczo bardziej
zrównoważony. Ale teraz Michał ma już prawie 6 lat i całkiem rozsądny z
niego gość i naprawdę nie uważam, zeby był szczególnie uciążliwy.
>
> > Mowienie rodzicom, żeby nie zabierali dzieci, bo się nie będa
> > dobrze bawic, to wg. mnie też przesada - w końcu to ich problem, czy się
> > dobrze bawią.
>
> Sorry, ale rzadko się chyba zdarza, żeby dziecko absorbowało uwagę tylko
> rodziców - szczególnie, że wraz z kolejnymi porcjami alkoholu zdarza się,
że
> rodzice coraz mniej uwagi zwracają na własne pociechy. Mówienie o "dobrej
> zabawie" to takie sformułowanie bardziej grzecznościowe - i tak chyba
> wszyscy wiedzą, że chodzi nie tylko o dobrą zabawę rodziców ale i innych
> uczestników imprezy.
To po co mówić o dobrej zabawie rodziców - to przeciez też brak szczerości.
Pozdrawiam - Ula
|