Data: 2005-03-07 10:36:19
Temat: Re: Znalazlam sklepik w internecie [bardz dlugie i troche OT]
Od: "Joanna Pawlus" <a...@...stopce>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Hafsa" <h...@...necie> napisał w wiadomości
news:d0h20o$nut$1@inews.gazeta.pl...
> VE chyba wiekszosc sklepow internetowych nie przyjmuje.
To nawet nie chodzi o sklepy, ale o banki. To od nich zależy, czy dana VE
będzie się nadawała do płatności zdalnych (czyli, że sprzedawca będzie mógł
ściągnąć z tej karty pieniądze, mając tylko jej dane, a nie mając karty
fizycznie w ręku i nie mogąc jej 'przeciągnąć' przez terminal). Praktycznie
każdy polski bank uniemożliwia takie transakcje w przypadku VE, jednak był
swego czasu wyjątek - VE z banku Inteligo, którą dawało sie płacić w
internecie. Jak jest teraz - nie wiem. Ja nadal polecam ekartę z mBanku do
wszelkich transakcji internetowych. I na pewno na truskawce można nią bez
problemu zapłacić, a z kartami a innych banków różnie bywa.
Ktoś tu ostatnio pisał o problemach z zakupami na strawberrynet, miała je
również moja przyjaciółka. Problemy polegają na tym, że niby sklep przyjmuje
zamówienie i blokuje pieniądze na koncie klienta, jednak paczki nie
przysyła, a pieniadzą są odblokowane po kilku dniach. Nie wiem od czego to
zależy, ja nigdy takich problemów nie miałam. Generalnie powinno być tak, że
zaraz po złożeniu zamówienia dostajesz maila z potwierdzeniem, a po ok. 24
godzinach dostajesz kolejnego z informacją o wysyłce paczki do Ciebie. Jeśli
dostaniesz oba maile, to znaczy, że wszystko w najlepszym porządku.
Ważne, żeby podać im prawdziwy adres mailowy, bo po pierwsze przychodzą na
niego potwierdzenia, czasem oferty o jakichś świetnych okazjach (ale nie
nachalnie, ok 1 na miesiąc, z resztą można zrezygnowac z tej opcji). Poza
tym to niejako do adresu mailowego są przypisane zniżki za kolejne zakupy,
dlatego najlepiej zawsze podawać ten sam adres (tzn. można go zmienić, nie
tracąc zniżek, ale trzeba im napisać maila z prośbą o przyporządkowanie
zniżek do innego konta mailowego). Z resztą potem wystarczy już tylko
wpisać swój email i podać hasło i wszystkie nasze dane (adres, itp) się
pojawią, nie trzeba tego wklepywać za każdym zamówieniem. Piszę o tym
dlatego, że wiele osób nie podaje w sklepach internetowych prawdziwych maili
z obawy przed spamem, ale akurat w przypadku truskawy nie ma się czego
obawiać.
> Zauwazylam, ze jest opcja wyboru w PLN, czy ta opcja jest porownywalna z
> cenami w $? Jest jakas roznica? Czy lepiej wybrac zlotowki i tyle?
To jest trochę zagmatwane. Jak rozwiniesz tę listę z dostępnymi walutami i
się przyjrzysz, to zobaczysz, że pierwsze osiem walut jest wyświetlonych na
taki niebieski kolor, reszta jest już pod kreską i fioletowa. W dziale
'customer service' wyjaśniają, że tylko zakupy robione w jednej z tych ośmiu
walut gwarantują, że zapłacimy dokładnie tyle, ile mamy na fakturze. Jeśli
wybierzesz którąś z pozostałych walut (czyli np. złotówki), to kwota, którą
rzeczywiście zapłacisz będzie wypadkową kilku przewalutowań na linii sklep -
wydawca karty (np. visa international) potem wydawca karty - Twój bank i na
koniec Twój bank - Twoje konto. To tak w dużym uproszczeniu, bo nie sensu
zagłębiać się w szczegóły. Wszystko wskazuje na to, że jeśli zaznaczysz
opcję płatności złotówkami, to transakcja będzie przynajmniej 2-3 razy
przewalutowana po drodze, a trzeba pamiętać, że każda instytucja chce na
takim przewalutowaniu zarobić, więc wydaje się to mniej korzystym wyjściem.
Ja zawsze zaznaczem $ i po prostu sprawdzam przez internet kurs, po jakim
mój bank w danym dniu sprzedaje dolary i od razu wiem ile dokładnie zapłacę.
Ale ponieważ lubię takie doświadczenia, to następnym razem zrobię jakiś mały
zakup, wybiorę opcję płatności w złotówkach i porównam. Kiedyś robiłam
eksperyment i jednego dnia złożyłam na truskawce dwa zamówienia - jedno w
dolarach, drugie w euro. Wyszło, że minimalnie taniej jest kupowac w $, co
było trochę nielogiczne, bo moja karta jest rozliczana przez bank w euro,
więc teoretycznie zakupy w euro powinny być dla mnie najkorzystniejsze. Jak
widać więc, teorie bakowe to jedno, a w praktyce trzeba przetestować.
Kolejna rzecz, że moje doświadczenia w ekartą z mbanku mogą się różnić w tym
względzie od kogoś kto ma dajmy na to Mastercard z powiedzmy BPH. Inny bank,
inny wydawca karty = inne kursy przewalutowań.
Także sama widzisz... :))
> W tym sklepie to wszystko kusi cholewka...wszystko prawie o polowe tansze,
> bardziej oplacalne niz allegro ;-)))))
> Ale masz racje, skoro tak, to lepiej bawic sie w pojednycze zakupy.
Naprawdę lepiej robić pojedyńcze zakupy, bo wtedy szybciej uzyskasz
maksymalny upust 'lojalnościowy'. Z jednej strony nie ma co się bać tych
opłat celnych, bo i tak Ci je zwrócą. Z drugiej strony trzeba wziąć pod
uwagę, że paczka przyjdzie do nas z opóźnieniem, bo swoje musi odleżeć w
urzędzie celnym. Trzeba się naużerać z babkami z tego urzędu, potem trzeba
wysupłać z kieszeni te pieniądze na vat i akcyzję i przygotowac maila do
truskawki, itp itd... Więcej z tym zachodu, niż warte te dodatkowe 5%
upustu, które właśnie najwyraźniej przepadnie na nierefundowalne opłaty
manipulacyjne, o których na końcu maila.
Jeszcze jedno. Pisałam w poprzednim poscie, że absolutnie bezpieczne są
jedynie paczki z wartością poniżej 25$. Takich paczek możesz zamówić
nieograniczoną ilość jednego dnia i żaden urząd celny nie ma prawa się
przyczepić i cokolwiek naliczyć. Jednak często jest tak, że pojedyńczy krem
kosztuje 60$, a w przypadku kosmetyków Decleor, to proktycznie wszystkie sa
droższe niż 25$. Dlatego radzę zamówić jeden krem na raz i odczekać kilka
dni z kolejnym zamówieniem, tak, żeby dwie paczki, z których każda
przekracza 25$ nie spotkały się w urzędzie celnym. Piszę o tym dlatego, że
raz miałam taką sytuację. Celniczka powiedziała mi w zaufaniu, że gdyby była
jedna paczka, to przymknęliby na nią oko, mimo iż wartość była ok 45$. Babka
stwierdziała, że skoro w środku był jeden krem to machnęliby ręką, ale
ponieważ jednocześnie trafiły do nich 3 takie paczki do mnie - no to mi nie
przepuścili i oclili. Jak widzisz mam już bagaż doświadczeń z zakupami na
truskawce, z reszta babki w urzędzie celnym też już bezbłędnie rozpoznają
paczki nadane przez strawberry i dobrze widzą, że w środku są kosmetyki.
:))
> Na koncie karty kredytowej?
No tak - zasilają tę kartę, którą było płacone zamówienie. Nie wiem, jak to
dokładnie jest z kartą kredytową, bo ja mam płatniczą, a to co innego. Ale
na pewno pieniądze wracają bez większych problemów, bo przecież cały świat
płci w internecie kredytowymi i zwroty pieniędzy z pewnością są równie
bezproblemowe, jak same płatności.
> Jedyne czego
> > nie zwracają, to drobne koszty manipulacyjne, które potrąca poczta i
urząd
> > celny za swój wysiłek, ale to jest maksymalnie do kilkunastu złotych.
>
> No tak, kto by placil za koszt znaczkow pocztowych ;-)))
:)) To nie jest koszt znaczków. To jest np. opłata, jaką pobiera poczta za
to, że przedstawiła Twoją paczkę do urzędu celnego, a potem ją stamtąd
odebrała (nota bene to jest ten sam budynek, bo i jednen urząd - Urząd
Celno-Pocztowy w Bytomiu, tam są clone wszystkie paczki, które zza granicy
idą przez pocztę polską). Do tego dochodzą koszty pobrania pieniędzy przez
listonosza i wpłacenia ich na konto urzędu celnego. Sam urząd celny też
sobie coś dolicza za fatygę. Teoretycznie oni powinni wystawić na wszystkie
te opłaty pokwitowanie i to równiez można by wysłać to truskawki z prośbą o
zwrot, ale boję się, że oni by tego nie rozszyfrowali. Wprawdzie dokumenty
potwierdzające naliczenie opłat celnych też są po polsku, ale jest na nich
nr nadawczy paczki, do której się odnoszą, no i kwoty w dolarach oraz
złotówkach, a to najwyraźniej pracownikom truskawki wystarcza, choć wątpię
by rozumieli polski język urzędowy. :))
No to tyle. Trochę długo wyszło, ale i tak siedzę chora i nie mam co robić,
to chociaż sobie popiszę posty na grupę :))
--
best regards
Asia/niedzielka/Jona [wroclaw]
joanna (at) niedzielka (dot) com
|